Sobotni poranek. Powietrze rześkie, słońce przyjemnie przygrzewa, stanowiąc idealną przeciwwagę dla porannego chłodu. Melancholia, uśmiech w kącikach ust i lekka niepewność.
Dziś oto, w ten dzień wieszczący jesień, kiedy to w radiu coraz częściej pojawia się Grechuta, a za kilka tygodni Niemen wyśpiewa słowa, które otulają, jak miękki ciepły pled ("Mimozami jesień się zaczyna...") - mknie na spotkanie z ogromem wrażeń Rudolphina Sherman.
Rudolphina... ach ta Rudolphina! Kimże ona jest... w sumie nikt zbytnio nie wie. Imię takie dziwne... nazwisko też jakieś takie toporne, jak nazwa czołgu całkiem. Aktorka teatrów offowych, blogerka... brzmi dumnie, niszowo, zagadkowo.
Wielekroć patrzymy na ludzi, którzy pojawiają się, występują, działają, jak na ludzi odrealnionych, którzy nie kupują majtek w hipermarkecie i nie jadają parówek. Patrzymy na nich z podziwem, szacunkiem, czasem zazdrością. Tak właśnie Rudolphina patrzyła na wszystkich tych, których spotkała w teatrze i stanęła z nimi w jednym szeregu łącząc się w prozie.
Zadziwiła się - skoro ja jem parówki, to oni chyba też? - pomyślała, ale nadal wahała się co do odpowiedzi i postanowiła, że jeśli jednak nie jadają parówek i nie kupują majtek - to ona zaprzestanie tegoż procederu raz na zawsze!
W międzyczasie przywdziała strój ze złotych nici, kapelusz i szal ze skrzydeł zielonych ważek, i wtedy już przestała zupełnie się zastanawiać nad dziwnymi procederami życia doczesnego.
Weszła w Epokę, do pokoju, gdzie było wiele pięknych ksiąg oprawnych w skórę, piękne biurko i prześliczne krzesła wyściełane czerwonym jedwabiem.
Warszawa, Wokulski całkiem ożywiony, Łęcka przemykająca się, nadal (niesprawiedliwie uważam) w nimbie chłodu i wyrachowania, Krzeszowski szalony i butny oraz kochany Rzecki w kąciku fantazjujący o kobietach i dokonaniach Napoleonów, a także wiele innych person tak dobrze znanych.
Miło było się z nimi znów spotkać i odkrywać to, co za młodu wydawało się li jedynie jednowymiarową powieścią programową pozytywizmu. Przedstawiającą nastroje społeczne i martyrologię miłości niespełnionej, w dodatku mającej silne znamiona mezaliansu.
Wracanie do niegdyś przeczytanych kart to cudowny sprawdzian na zmiany, na dojrzałość, na to jak doświadczenia dnia codziennego pozwalają nam czytać niuanse i szukać własnych dróg interpretacji.
Nic co jest wielkie bowiem - nie jest oczywistym. Jest jak diament, który pod każdym kątem da nam cieszyć się inną barwą przetrawionego przezeń światła.
Piękne to było spotkanie. Bajeczne i wzruszające. Pełne nowych twarzy, nowych uścisków dłoni oraz dobrze znanych podekscytowanych spojrzeń wiernych fanów i przyjaciół.
Czy Rudolphina napisze kiedy powieść godną "Lalki"?
Czy ktokolwiek napisze coś zbliżonego kompozycją kontekstów dla dzisiejszego świata?
Chyba nie. Chyba się nie da. Nie wiadomo.
Rudolphina porzuciła nieziemskie stroje, obejrzała się za siebie wklejając do swojego klasera pamięci kolejne piękne chwile związane z Teatrem Wielkim i poszła w świat zastanawiając się nad tym wszystkim bardzo. Postanowiła na wszelki wypadek przemyśleć to wszystko
i aż do uzyskania odpowiedzi na wszystkie pytania nie spożywać parówek.
Dziś oto, w ten dzień wieszczący jesień, kiedy to w radiu coraz częściej pojawia się Grechuta, a za kilka tygodni Niemen wyśpiewa słowa, które otulają, jak miękki ciepły pled ("Mimozami jesień się zaczyna...") - mknie na spotkanie z ogromem wrażeń Rudolphina Sherman.
Rudolphina... ach ta Rudolphina! Kimże ona jest... w sumie nikt zbytnio nie wie. Imię takie dziwne... nazwisko też jakieś takie toporne, jak nazwa czołgu całkiem. Aktorka teatrów offowych, blogerka... brzmi dumnie, niszowo, zagadkowo.
Wielekroć patrzymy na ludzi, którzy pojawiają się, występują, działają, jak na ludzi odrealnionych, którzy nie kupują majtek w hipermarkecie i nie jadają parówek. Patrzymy na nich z podziwem, szacunkiem, czasem zazdrością. Tak właśnie Rudolphina patrzyła na wszystkich tych, których spotkała w teatrze i stanęła z nimi w jednym szeregu łącząc się w prozie.
Zadziwiła się - skoro ja jem parówki, to oni chyba też? - pomyślała, ale nadal wahała się co do odpowiedzi i postanowiła, że jeśli jednak nie jadają parówek i nie kupują majtek - to ona zaprzestanie tegoż procederu raz na zawsze!
W międzyczasie przywdziała strój ze złotych nici, kapelusz i szal ze skrzydeł zielonych ważek, i wtedy już przestała zupełnie się zastanawiać nad dziwnymi procederami życia doczesnego.
Weszła w Epokę, do pokoju, gdzie było wiele pięknych ksiąg oprawnych w skórę, piękne biurko i prześliczne krzesła wyściełane czerwonym jedwabiem.
Warszawa, Wokulski całkiem ożywiony, Łęcka przemykająca się, nadal (niesprawiedliwie uważam) w nimbie chłodu i wyrachowania, Krzeszowski szalony i butny oraz kochany Rzecki w kąciku fantazjujący o kobietach i dokonaniach Napoleonów, a także wiele innych person tak dobrze znanych.
Miło było się z nimi znów spotkać i odkrywać to, co za młodu wydawało się li jedynie jednowymiarową powieścią programową pozytywizmu. Przedstawiającą nastroje społeczne i martyrologię miłości niespełnionej, w dodatku mającej silne znamiona mezaliansu.
Wracanie do niegdyś przeczytanych kart to cudowny sprawdzian na zmiany, na dojrzałość, na to jak doświadczenia dnia codziennego pozwalają nam czytać niuanse i szukać własnych dróg interpretacji.
Nic co jest wielkie bowiem - nie jest oczywistym. Jest jak diament, który pod każdym kątem da nam cieszyć się inną barwą przetrawionego przezeń światła.
Piękne to było spotkanie. Bajeczne i wzruszające. Pełne nowych twarzy, nowych uścisków dłoni oraz dobrze znanych podekscytowanych spojrzeń wiernych fanów i przyjaciół.
Czy Rudolphina napisze kiedy powieść godną "Lalki"?
Czy ktokolwiek napisze coś zbliżonego kompozycją kontekstów dla dzisiejszego świata?
Chyba nie. Chyba się nie da. Nie wiadomo.
Rudolphina porzuciła nieziemskie stroje, obejrzała się za siebie wklejając do swojego klasera pamięci kolejne piękne chwile związane z Teatrem Wielkim i poszła w świat zastanawiając się nad tym wszystkim bardzo. Postanowiła na wszelki wypadek przemyśleć to wszystko
i aż do uzyskania odpowiedzi na wszystkie pytania nie spożywać parówek.
Autor: Ślepy Maks |
Uwielbiam, dziękuje.
OdpowiedzUsuńMroczny Rycerz TW
Bardzo proszę Mroczny Rycerzu..
UsuńA z jakiej jesteś sztuki? 😊