Przejdź do głównej zawartości

Tango.

Jesienna, nostalgiczna Łódź. Liście spadają w tempie na cztery, wiatr tańczy namiętne tango porannych skazańców. W witrynie jednej z kawiarń na Piotrkowskiej usiadła kobieta. Jeszcze przed chwilą wydawało się, że gdzieś się spieszy. Teraz bezkarnie siedzi pijąc kawę i jedząc szarlotkę na ciepło z lodami na zimno. Między kęsami i łykami patrzy na ludzi, którzy spieszą się do pracy, tak jak ona przed chwilą.  Ludzie są rozchełstani, rozwiane są ich płaszcze przez wiatr o nieustannym tempie tanga. Ich włosy wirują niemal tak, jakby nurkowali w wodzie. Ona jest lirycznymi skrzypcami tej opowieści. Oni drepczącym akordeonem.
Szarość i senność. Kobieta wzdrygnęła się. Zawsze w takie dni trafiała, jako dziecko do przedszkola, bo babcię łupał reumatyzm. Ona jednak zawsze interpretowała to inaczej: że to cały świat chmurzy się, że musi siedzieć w specyficznym rodzaju więzienia. Dziecięcego więzienia, gdzie trzeba jeść papkę o nazwie owsianka, która była konsystencji wymiocin, ewentualnie wątróbkę, która jeszcze przed chwilą żyła, bo nawet dobrze się nie ścięła. Dzieci były dziecinne, a panie wychowawczynie tandetnie ubrane. 
A teraz sobie siedzi. Jeszcze przez chwilę, aby zerwać się do demonicznego stuku obcasów. Idzie stanowczo i szybko. Przemaszerowała spory kawałek. Liście usuwały jej się potulnie spod nóg.
Szła nieprzerwanie z silnym postanowieniem.
Przed chwilą jeszcze szła do pracy. Dopadł ją jednak bunt. Bunt przeciwko jej potulnemu wiciu się w strumieniu, którym spływają wszyscy z rana, wybierając się do swoich prac, biurek, narzędzi, współpracowników, kierowników, biuletynów i kretynów. Usiadła przy kawie, aby zebrać siły.
Dotarła do jasnej willi stojącej w centrum jakiegoś ubocza. Willa była z bieli i kryształu.
Pchnęła drzwi ruchem szybkim i zdecydowanym. Jej ręka została w górze, jakby chciała usunąć sprzed siebie wszystko. Niespodziewanie dla niej ręka przygotowana do ataku została zniewolona męską.
Miotała się w tangu nienawiści i zmysłowości. Jak bywa w tym tańcu wygrała ta druga.
Firany białe i długie łopotały na wietrze, jak sztandary zniewolonej namiętnością i siłą - kobiety.
Do momentu zniewolenia buntowała się przeciw kolejnej surowej wątróbce żałosnej i nijakiej. Trzęsącej się z zimna surowej wątróbce serwowanej co i rusz przez tę samą rękę, co ją zniewoliła.
Teraz dostała krwisty, parujący befsztyk, który został pożarty brutalnie i bez zważania na dobre maniery.
Wychodząc poprawiła ołówkową spódnicę, otarła wierzchnią stroną dłoni krew z warg i odeszła cichym, nasyconym tangiem zdemolowanej kobiety.
Skrzypce delikatnie skwierczały pod jej podeszwami dopełniając szum wiatru.
Raz... dwa... trzy i cztery.
Dom roztopił się w mgle i liściach. Wrócił szum samochodów i klaksony. Tango zamilkło.
Został klasyczny szum.



Komentarze

  1. Tego nie bede komentowac, bo mimo wszystko nie clakiem zrozumialam. To dobry tekst, dobrze, Rudolphino, piszesz, ale jak sadze, brak zakonczenia. Ale, byc moze, po prostu go nie pojelam.
    Sara

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rudolphina, what is happening ? I wrote a comment and it was not published. But, maybe it is my Iphone ....
    Anyway, it is a good tale, emotional rebelion. And, I take it ends normally, I have no problem with comprehending that. Congratulations and Greetings,
    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  4. PS: Good title ! Tango for me is a dance of rebellion and passion :)
    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie sie podoba bardzo i koniec tez dobry jest ja mysle. Bardzo bunt, ale fajne.
    Pozdrawiam,
    Georgeta

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach, taaango ....
    Doskonałe. Do tego świetna ilustracja muzyczno-wizualna; tylko pogratulować ... :)
    Nie widzę żadnych niespójności w zakończeniu/ani też jego braku. Saro, nie bardzo pojąłem, w czym widzisz tu problem, ale być może "coś przeoczyłem" ...
    Ściskam Wszystkich,
    Atos

    OdpowiedzUsuń
  7. PS: Saro, aby "zapanowała jasność": każda krytyka jest pożądana, nie tylko ta wychwalająca. Mam nadzieję, że się nie obrazisz. Po prostu nie widzę punktu odniesienia gdy twierdzisz, ze brak tu zakończenia.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Atos

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale Atosie, wszystko w porzadku. Ja juz widze ze to ja nie wnikliwie przeczytalam. A dodatkowo, ja bym sie nigdy nie obrazila tylko dlatego, ze mozemy miec inne zdanie.
    Pozdrawiam
    Sara

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Powrót.

Mknę ulicą, tnąc powietrze. Po wielu wieczorach wróciła mi sprężystość chodu. Jest we mnie muzyka, całkiem euforyczna o bezsensownie radosnej treści. Wygramoliłam się po raz kolejny z lepianki - kołdry, potu i śliny. Złapałam za wajchę i znów płynę całą naprzód. Po raz kolejny przestałam się bać mówić "Dzień dobry" i chodzić bez zapomnianej części garderoby, którą noszę jak amulet. Uśmiech numer pięć, Channel No 5 i dobry wygląd. Znów wierzę, że zawojuję światem. Za trzy miesiące snów rozplaśnięta zsunę się z szyby na którą natrafię - cykliczność życia. Najważniejsze, żeby czuć ten cykl i go egzekwować. Spałam. Spałam bez emocji. Tak mi się wydawało. Z jakiegoś jednak powodu budziłam się z wiórkami oczu i kołtuna z sypialnianej konfekcji. Wszystkie moje sny bowiem były głośne od krzyku i lepkie od krwi, która ciągle leciała mi z nosa. Ciągle gdzieś się spóźniałam, ciągle komuś sprawiałam zawód. Nie pamiętam tych snów, ale budziłam się z zamrozem który z nich wyzierał. Za
Patrzę na ludzkie twarze w tramwaju, w drodze... W zależności od twarzy obieram inny kąt analizy. Czasem próbuję zrekonstruować czyjąś twarz sprzed 20lat, czasem odwrotnie - jak będzie wyglądać za te parę lat; patrzę na młodą w twarz i zastanawiam się jak będzie wyglądała  z domieszką starczych niedoskonałości, pieczęcią życia odciśniętymi na obliczu. Czasem, zaś analizuję, czy ten ktoś może być dobry, zły, czy jest cholerykiem, albo jaki zawód wykonuje. Takie zwykłe ludzkie dywagacje. Kogo z nich mogłabym uczynić swoim bohaterem literackim??? Czy ja w ogóle mam świadomość, jak ważną kwestią jest intryga, główny bohater, plan główny, tło wydarzeń..... Otóż - NIE!!! Wydaje mi się to zupełnie dowolne. Każdy człowiek wiedzie ciekawe życie, bo inne niż moje. Ciekawe, co nie znaczy, że różowiutkie jak pachnący linią kosmetyków "Bambino" niemowlaczek. Przejeżdżam przez Bałuty do centrum i zadziwiam się - każdego dnia na nowo. Łatwiej tu pić, niż chodzić uśmiechniętą uka