Jeśli ktoś uważa, że piekło, niebo i czyściec są jedynie poza obecnym wymiarem, w którym się znajduje - jest naiwny, albo po prostu czuje inaczej i chciałabym, żeby powiedział mi jak to jest.
Czytałam kiedyś powieść Bernharda, zdaje się - "Oddech". Opisywał tam rzeczywistość szpitalną.
Nie sądziłam, że mogła to być prawda ponadczasowa.
Labirynty korytarzy. Przedsionki, instrukcje mycia dłoni, zakładania dziwnych chałacików, foliowych ochraniaczy na buty. To wszystko jest, jak jakieś dziwaczne misterium, do którego musisz się tak dziwacznie przebrać.
Potem wchodzisz w inny wymiar. Wymiar piekła. Fabryki Zgonu. Ludzie jak dziwne kreatury - przypominające na poły larwy i trupy. Każdy jest do każdego podobny.
Mdły zapach spirytusu, stanięcie w miejscu znajdującym się między wymiarami życia i śmierci.
I to dziwne telepanie się ludzi. Larw w pajęczej sieci respiratorów, sączków i innych przyrządów, które w zasadzie nie wiadomo, czy nie są narzędziami tortur.
Zwykła śmierć jest przerażająca.
Śmierć w pajęczej sieci jest jednak czymś strasznym.
Wdychasz to cierpienie, nasiąkasz nim, by na koniec poczuć się jak na diabelskim młynie, który drga jedynie spazmatycznym drganiem konających, szarych, zapadających się w ziemię, rozpadających na atomy kiedyśludzi.
Wychodzisz na zewnątrz. Pozostaje tylko wypić coś neutralizującego tę szczepionkę cierpienia, zagłuszającego ogłuszenie. Pozwalającego zapomnieć o tym i żyć z szacunkiem dla życia.
Bo życie - piekło, niebo i czyściec są na ziemi.
Od nas zależy, czy będziemy w marazmie czyśćca, bólu piekielnym, czy w ekstazie unoszącej po chmury.
Nie czekajmy na śmierć. Nie myślmy o niej. Po prostu żyjmy i odejdźmy jak arystokraci arbitrzy życia, na naszych warunkach i w przez nas wybranym czasie, a nie jak niewolnicy śmierci.
Czytałam kiedyś powieść Bernharda, zdaje się - "Oddech". Opisywał tam rzeczywistość szpitalną.
Nie sądziłam, że mogła to być prawda ponadczasowa.
Labirynty korytarzy. Przedsionki, instrukcje mycia dłoni, zakładania dziwnych chałacików, foliowych ochraniaczy na buty. To wszystko jest, jak jakieś dziwaczne misterium, do którego musisz się tak dziwacznie przebrać.
Potem wchodzisz w inny wymiar. Wymiar piekła. Fabryki Zgonu. Ludzie jak dziwne kreatury - przypominające na poły larwy i trupy. Każdy jest do każdego podobny.
Mdły zapach spirytusu, stanięcie w miejscu znajdującym się między wymiarami życia i śmierci.
I to dziwne telepanie się ludzi. Larw w pajęczej sieci respiratorów, sączków i innych przyrządów, które w zasadzie nie wiadomo, czy nie są narzędziami tortur.
Zwykła śmierć jest przerażająca.
Śmierć w pajęczej sieci jest jednak czymś strasznym.
Wdychasz to cierpienie, nasiąkasz nim, by na koniec poczuć się jak na diabelskim młynie, który drga jedynie spazmatycznym drganiem konających, szarych, zapadających się w ziemię, rozpadających na atomy kiedyśludzi.
Wychodzisz na zewnątrz. Pozostaje tylko wypić coś neutralizującego tę szczepionkę cierpienia, zagłuszającego ogłuszenie. Pozwalającego zapomnieć o tym i żyć z szacunkiem dla życia.
Bo życie - piekło, niebo i czyściec są na ziemi.
Od nas zależy, czy będziemy w marazmie czyśćca, bólu piekielnym, czy w ekstazie unoszącej po chmury.
Nie czekajmy na śmierć. Nie myślmy o niej. Po prostu żyjmy i odejdźmy jak arystokraci arbitrzy życia, na naszych warunkach i w przez nas wybranym czasie, a nie jak niewolnicy śmierci.
Really goood, Rudolphine, but somehow the English version is better. Maybe because I can understand it better I guess.
OdpowiedzUsuńGreetings,
Helenka