Patrzę na ładną dziewczynę,
taką "z pudełeczka" - jak mawia moja Babcia. Ma idealną fryzurę, kształtne paznokcie, idealną cerę, błysk w podkreślonych konturówką idealnie oczach.
Na grafitowej bluzce z dzianiny lśni przy jej szyi malutki, misterny koronkowy kołnierzyk.
Szuka czegoś w torebce. W tym celu wyjmuje z niej zawartość. Wszystko kwieciste, stylowe, z klasą. Jest zapracowana, zadbana, zaręczona...
Zawsze chciałam być taką różową dziewczynką. Dziewczynką - laleczką. Z misiami na półkach w pokoju, z papeterią w szufladzie biurka, na którym zawsze panuje idealny porządek. Dziewczyną -vintage... taką wtuloną w bezpieczeństwo, ciepło, idealną rodzinę z żurnala. Dziewczynką zakochaną w swojej mamie, która starannie maluje się na bal, galę, do teatru.
Los chciał, że nie mieszkam w dzielnicy willowej, ale na Bałutach, że jestem mniej dziewczęca, ale nie mniej szczęśliwa. Raczej ciesząca się z innych rzeczy.
Jednak pewnych elementów, skrawków, strzępów, które mnie nachodzą na ulicy nie da się przetłumaczyć, przekształcić, wywinąć na drugą stronę...
Mam takie momenty, że widzę kobietę idącą ulicą.
Kojarzy mi się z kimś mi bardzo bliskim.
I jednocześnie modlę się, żeby to była ONA.
I jednocześnie modlę się, żeby bieg pewnej historii mógł zawrócić.
fot.: z czeluści internetu |
Wierz mi dzielnica willowa nie ma z tym nic wspólnego, a w każdej z nas jest mała dziewczynka którą cieszy np " What this". Wystarczy ją tylko uwolnić. A z Panny Nikt może wyrosnąć królowa! Dlatego WA... TO mówiąc kolokwialnie :)
OdpowiedzUsuń