Dziś w cyklu "Jak łatwo się rozczarować" - występuję sama w swojej rozdygotanej z irytacji osobie.
Wszystko zaczęło się w momencie, kiedy w moim mieszaniu zagnieździła się bardzo szeroka, zwalista baba...
Dziś kolejny raz, od wielu razów jak na nią patrzę - stoi w kącie.
Smutna, niekompletna, bez perspektyw.
Stoi już tak dłuższy czas. Wkurzam się jej kiepską kondycją. Przede wszystkim dlatego, że pewną część siebie postanowiła zostawić u mnie w pokoju.
Szczerze powiedziawszy nie zasłużyła sobie na tak nędzny i smutny los.
Niestety! Dzwoniłam, prosiłam... POMÓŻCIE!!!
- Prośby me niestety na niewiele się zdały.
Pierwszy mężczyzna, którego poprosiłam o pomoc w jej sprawie ( a pragnęłam, żeby to ON pomógł... kobiety nie proszą byle kogo o pomoc... ) o mało nie spalił auta pod mym domem. Gdy jednak spojrzał na nią skrzywił się, powiedział że nie ma czasu, że to auto się zepsuło, że generalnie chyba oszalałam, że ja JEGO - zapracowanego człowieka proszę o takie przysługi.
Drugi- całkiem mi obojętny nawet się zgodził, ale w wyniku obietnicy Trzeciego nie został dopuszczony.
Trzeci jednak mimo deklaracji - symulował bardzo zmęczonego... (tak to jest, jak za długo się leży).
Do Czwartego zadzwoniłam dzień później... powiedział, że jedzie w tunelu...
Piąty dziś nie może...
A reszta? Nie chcę się bardziej rozczarowywać...
I sobie tak dumamy przed nią... Hella i ja.
Ja w skrajnej irytacji, Hella popatrując to na mnie to na nią pomiaukując, ja popijając...
Tak sobie patrzymy na tę biedną nieskręconą od dwóch tygodni szafę, na jej sporą część walającą się na środku mojego pokoju... i miauczymy piosenkę...
Wszystko zaczęło się w momencie, kiedy w moim mieszaniu zagnieździła się bardzo szeroka, zwalista baba...
Dziś kolejny raz, od wielu razów jak na nią patrzę - stoi w kącie.
Smutna, niekompletna, bez perspektyw.
Stoi już tak dłuższy czas. Wkurzam się jej kiepską kondycją. Przede wszystkim dlatego, że pewną część siebie postanowiła zostawić u mnie w pokoju.
Szczerze powiedziawszy nie zasłużyła sobie na tak nędzny i smutny los.
Niestety! Dzwoniłam, prosiłam... POMÓŻCIE!!!
- Prośby me niestety na niewiele się zdały.
Pierwszy mężczyzna, którego poprosiłam o pomoc w jej sprawie ( a pragnęłam, żeby to ON pomógł... kobiety nie proszą byle kogo o pomoc... ) o mało nie spalił auta pod mym domem. Gdy jednak spojrzał na nią skrzywił się, powiedział że nie ma czasu, że to auto się zepsuło, że generalnie chyba oszalałam, że ja JEGO - zapracowanego człowieka proszę o takie przysługi.
Drugi- całkiem mi obojętny nawet się zgodził, ale w wyniku obietnicy Trzeciego nie został dopuszczony.
Trzeci jednak mimo deklaracji - symulował bardzo zmęczonego... (tak to jest, jak za długo się leży).
Do Czwartego zadzwoniłam dzień później... powiedział, że jedzie w tunelu...
Piąty dziś nie może...
A reszta? Nie chcę się bardziej rozczarowywać...
I sobie tak dumamy przed nią... Hella i ja.
Ja w skrajnej irytacji, Hella popatrując to na mnie to na nią pomiaukując, ja popijając...
Tak sobie patrzymy na tę biedną nieskręconą od dwóch tygodni szafę, na jej sporą część walającą się na środku mojego pokoju... i miauczymy piosenkę...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZgodził się mężczyzna nr.dwa,ale skoro sama go spławiłaś bo bardziej interesowały cię pozostałe numerki totolotka,to teraz sobie skręcaj szafę..ot,i damska logika.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń