Bar gdzieś w Łodzi. Anna
i Gieni zasiadły na wysokich krzesłach, przy barze w sposób senny, w niczym niezachęcający
ani do rozmowy, ani do picia. Gieni ubrana była, jak zwykle w czarne spodnie,
bluzę i czerwoną skórę. Anna natomiast miała połamane paznokcie, ponieważ
chandrę leczyła szorowaniem prysznica. Oczywiście bez rękawic, bo jakby miała
zacząć ich szukać, to z pewnością już nie doszłoby do rzeczonej czynności.
Barman powolnymi ruchami poleruje szkło, uśmiecha się blado. Nalewa w końcu
dwie szkockie, bo zawsze w takim stanie zamawiają sobie coś niesmacznego, żeby
się nie upić z nudów.
- Totalny zjazd Gieni.
Mówię ci. Miłość jest przereklamowana. Miłości nie ma. To coś takiego, co
wymyślili, żeby zarabiać na filmach, książkach, alkoholu, papierosach, papierze
toaletowym, względnie chusteczkach. Na kosmetykach, kondomach, wacikach,
lakierach do paznokci i włosów, na narkotykach, klejach do tipsów... Ech... Szkoda
gadać. Cały świat wzbogaca się na miłości, której nie ma. To takie emocjonalne
derywaty naszych czasów. Czeki bez pokrycia... Hahah taak bez pokrycia. - Anna
popiła ostatnie słowa i skrzywiła się do własnych myśli.
- No widzisz. Wreszcie
mówisz coś z sensem. Wreszcie możemy pogadać, jak równa z równą.-Gieni również
uśmiechnęła się gorzko.
- Ach... A tak miło się zakochać.
Te niepokoje. A! Zapomniałabym! Najwięcej na tych zakochanych błaznach
zarabiają telefonie komórkowe! Cukiernie, kawiarnie i inne takie mdłe
miejsca. Wiesz, co Gieni? Ja chyba pójdę do fryzjera. Potrzebuję zmiany.
Przefarbuję się! Tak! Na taki ciepły brązik, przytnę włosy na wczesną Lipnicką,
albo Górniak... One miały takie chłopięce fryzury. I się odchudzę. Już widzę
siebie, jako taką chłopczycę. Tak! Mam nowy cel w życiu. Odmienić siebie,
stworzyć na nowo.
- No tak... Tylko jak to
będzie się komponować z twoją nową sypialnią?
-No tak... Ale jak
pomaluję całą sypialnię na czarno, to się obroni! Taka mroczna sypialnia. A na
ścianie, na kołkach średniowieczne narzędzia tortur. I takie czarne, ciężkie
kotary w oknach. Na pchlim targu kupię lampy naftowe... Ale będzie mrok.
- To może lepiej kup
sobie takie dwie duże pochodnie ogrodowe... Ciebie ledwo stać na relaksujący
wieczorek przy barze. Uspokój się!
- No właśnie. I to jest
przykład na to, że nie można żyć bez miłości... Kojarzysz tę fraszkę
Jasnorzewskiej?
- Nie
widziałam Cię już od miesiąca. I nic. Jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca, lecz widać można żyć bez powietrza.
- Zacytowała bez przekonania, jednym ciągiem Gieni.
- Nie!
Nie
widziałam Cię już od miesiąca i nic. Jestem może bledsza trochę
śpiąca, trochę bardziej milcząca, lecz widać nie można żyć z debetem na
koncie...
I właśnie,
dlatego ja nie będę taką płaczką, jak ty. Mam zamiar zarabiać na miłości. Bo
przecież po to jest!
Komentarze
Prześlij komentarz