Drobny Wujcio, siedzący na krawędzi antycznego biurka przemawiał bardzo energicznie. Ubrany był w równie drobny, jak on sam - surducik. Miał bujną, półdługą, falującą czuprynę i całkowity zarost, równie bujny. Zadziwiające, że wszystkie te włosy okalające jego bajeczną twarz mały kolor atramentu, które wraz z każdym jego słowem i gestem połyskiwały w ciepłym świetle przytulnego gabinetu. Wszystkie, otaczające go sprzęty były duże, solidne, w kolorze orzecha. Stanowiły miłe obwarowanie przed światem. Wokół Wujcia siedziała grupa ludzi. Wszyscy byli starsi ode mnie. W zasadzie można powiedzieć, że byli równie zaawansowani w procesie starzenia, jak Wujcio. Czuć było w atmosferze ogólne przyzwolenie, a nawet entuzjazm związany z tym, co mówił, prawił, a nawet wygłaszał. Nie wiem jak tam trafiłam. Pamiętam tylko jedno - najpierw go zobaczyłam, a dopiero poprzez zadziwienie jego osobą zaczęłam słuchać. Prawił o miłości, o szczęściu. O tym, jak on to wszystko przeżywa. Był ...
Łódzki spleen działa (z przerwami) od 2013 roku. To miejsce gdzie spotkacie się z mrożkowsko-kafkowskim nastrojem. Silne nawiązania do nastrojowości Łodzi wpływają na przedstawiane obrazy i sytuacje.