Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2015
Być wielkim. Być świetnym, rozchwytywanym, cytowanym, słuchanym. Spojrzeć w lustro i widzieć tam Osobistość. Pokonać wał z własnej indolencji, niedoskonałości. Z ciągłych rozpaczy, znaków zapytania, niepowodzeń. Jakie to piękne! Jakie to błogie! Jak zatopienie ciała w niesamowicie drogim i wygodnym fotelu przy ciepłym kominku. Być swoim wielkim wyobrażeniem. Zaimponować samemu sobie. Jakie to piękne i jakie nierealne, gdy człowiek pogubił się w swoich myślach, w braku akceptacji codzienności, w ciągłej tęsknocie za czymś, za kimś tak trudnym do zdefiniowania. I czym w zasadzie jest ta Wielkość? Czy nie aby dążeniem do zabicia własnych kompleksów i frustracji na o wiele niższym poziomie? Chcesz być kimś, bo czujesz się nikim? Możliwe, że chcesz być kimś, bo chcesz żyć wygodniej, pewniej. Czuć stabilizację, której nie masz dryfując na smutnej tratwie prowizorycznej codzienności.Ciągła tymczasowość. Klecenie życia "z niczego". Byle było. Ciągłe pozorowanie życia bez podjęc

Wyperswadować brokatowe reklamy.

No i co? Miałaś być topową modelką. Miałaś pisać najpiękniejsze piosenki, jak Osiecka. Miałaś być mądrzejsza od papieży. Miałaś być seksowniejsza od całych lat '60tych w Stanach. Miałaś być lekarzem, który znalazł lek na całe zło. I co? Pijesz szejka w Maku i zaraz przepalisz go tytoniem. Nie jesteś ani najładniejsza, ani najmądrzejsza, generalnie w niczym nie jesteś naj . Jesteś jeszcze bardziej zwykła, niż przewidują to hollywoodzkie filmy. I głupstwo, ale chcesz umrzeć z tego powodu. Że to się nie zdarzy. Nie dlatego, że nie możesz, ale to głupstwo. To młodzieńcza mitologia, która zaczyna rozmijać się z rzeczywistością, a ty jedziesz na nich jak na grzbietach dwóch koni - naraz. I płaczesz z bólu. Nie będziesz niezwykła, jak w filmach, czy kolorowych pismach. Musisz być zwykła, codzienna i jeszcze cieszyć się z tego. Brać za to odpowiedzialność i utożsamiać się z tym. Kolejna z "Pokolenia Barbie"  ma problem z tożsamością, powiecie? A no tak. Nauczy

Miasteczko smutnych szaleńców.

Piękna łąka, piękne słońce ogarniające każdą komórkę ciała. Największa fundacja charytatywna i największy sklep z używkami nad głową. A wszystko za jedyną minutę określenia stopami chodnika i poczucia tego na sobie. Przedziwne jest to, jak dużo robię i jak mało czuję dobra. Tak, jakbym żyła w czarnych chmurach z niepokoju, i smrodu wszystkich bezdomnych oraz pijusów tego pięknego miejsca.Chce mi się płakać. W sposób dziecinny i rozpaczliwy, że jest taki piękny dzień, a ja mam głowę w czarnych chmurach. I do tego to zajęcze serce, które czasem ozywa się piskliwym szczebiotem strachu. Szczebiotem, który przeradza się powoli w ryk monstrum, które ukąsił komar. Ciągłe myśli, ciągłe głosy, ciągłe pytania i zawieszone odpowiedzi.  Jestem na karuzeli z absurdalnego strachu, która nie chce się sama zatrzymać (ja jej nie zatrzymam, bo jak już wspomniałam sytuacja jest absurdalna). Po pewnym czasie okazuje się, że ta karuzela ani przez chwilę się nie kręciła, że to jedynie chora imag