Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2014

Cierp/kość

- Zdradziłam - wypowiedziałam te słowa w ciszy i ciemności, zamykając za sobą drzwi mieszkania. Tak. Chyba to zdrada. Chociaż czym ona w zasadzie jest? Kiedy się pojawia? Czy jeśli nikomu nic nie obiecujesz, nie deklarujesz, ale wiesz że te deklaracje i obietnice są w tobie, a pomimo tego faktu budujesz inne gdzie indziej - to jest to zdradą? Hm... wszystko można sobie wytłumaczyć, pokazać w korzystniejszym świetle, zepchnąć nawet spychaczem Wewnętrznego Wygodnictwa i przejść nad tym do porządku dziennego. Stałam tak oparta o drzwi i rozmyślałam. W końcu przeszłam kilka kroków, usiadłam na krześle i odpaliłam papierosa.  Wolność polega na tym, że można mnożyć tego typu zobowiązania bez ustanku, ale to wtedy co? Zdradzam prawem pierwszeństwa tego, co na początku, czy wszystkich po kolei? No a może skoro delikwent nie wie (bo i nie jest mu do niczego ta wiedza potrzebna), to zdrada nie zaistniała. Jeśliby go to interesowało, gdybym JA go interesowała, to przecież bym nie zdradzi

Sumienna wizyta.

Dziś w nocy przyszło do mnie moje Sumienie. Spałam, jak zwykle kamiennym snem, a ona weszła całkiem normalnie i bezpardonowo drzwiami. Odsunęła sobie krzesło przysunięte do kuchennego stołu, zapaliła lampkę, odpaliła papierosa i nuciła nieznośnie jakiś strasznie uwierający, i smutny muzyczny motyw. Ubrana była w czerń, była ode mnie większa, potężniejsza. Przyczłapałam do niej w wydeptanych skarpetach i przypoduszkowym nieuczesaniu. Niespecjalnie się jej bałam. Nie byłam również ciekawa, co ma mi do powiedzenia. Patrzyła się jednak na mnie w sposób wyzywający nucąc wciąż. Chyba była trochę podpita. Milczałyśmy tak dobry kwadrans (nie licząc oczywiście tego nucenia, które nie wiem co miało oznaczać, może nonszalancję?), następnie poczęstowała mnie papierosem. Wzięłam go, chociaż nie do końca miałam na to ochotę. Podpaliła mi grzecznie stylową zapalniczką typu Zippo. Sama również zapaliła kolejnego. - Wiesz... znudzona jestem - zaczęła z wolna wydmuchując dym. Wtedy już utwierdziłam si

Tęskniąca za dzikami.

Minęły mi dni. Było ich kilka. Nie pamiętam niestety jak. Względnie kojarzę podnoszenie i kładzenie głowy na poduszkę. Reszta pozostaje strzępkiem, refleksem. Moje nogi w twoim garbusie, czerwona szminka z moich ust roztarta na twoim ciele, moje czerwone zęby, twoje czerwone zęby. Jakiś las. Dużo lasu. Wiele z jesieni miał ten las. Twoja ciepła, miękka dłoń uchwyciła moją. Onieśmieliła ją, w skutek czego zesztywniała z konsternacji. Potem zaczęła niepewnie ruszać palcami, jakby chciała się otrząsnąć z zaskoczenia. Ostatecznie zacisnęła się nieco na twojej, aby pokazać, że nie jest bierna. Szły nasze dłonie w uścisku. My natomiast zupełnie osobno, w napięciu żeby niczego nie zepsuć. Tkwiliśmy w zupełnej ciszy. Ta cisza aż wyła rozpaczą dwojga, którzy tak pragną że aż nie mogą. Potem jakaś knajpka w lesie. Wódka i kiełbasa, kiełbasa z wódką, zapomniany chleb z musztardą - do tego też wódka. Potem znów las. Pośrodku niego horda dzików. Biegną w naszą stronę. Chcemy na drzewo, ale mi s

Ból przepoczwarzenia.

Szary, łódzki spleen. Beznamiętny, nostalgiczny.  Jest sobie człowiek. Młody, pełen pięknych frazesów. Wokół niego baloniki z idei i cnót wszelakich, a może z młodzieńczej naiwności. Każdy upadek odcina kolejny balonik. I tak oto któregoś dnia Twoja dusza nie ma wspomagaczy lotu. Opada na trotuar z nostalgicznym majestatem jesiennego liścia. Babrasz się w tym trotuarowym brudzie, zdzierasz opuszki palców do krwi z rozpaczy. Potem siadasz, potem patrzysz z tęsknotą za balonikami, które tak miło towarzyszyły ci onegdaj. Wstajesz tak, jakbyś robił to pierwszy raz. Po pewnym czasie czujesz się pewniej - unosisz nogę, potem drugą. Następnie chcesz je unieść naraz. Podskok... ... upadek. Patrzysz smętnie w niebo w tęsknocie za swoimi ikaryjskimi lotami.  Bruk szepcze do Ciebie o pieniądzach, o tym, że "trzeba", że "należy". Tulisz się do niego ignorując te słowa.  Uleciały namiętności, pragnienia, błysk w oku, drżenie rąk, strach, ulga i te inne, które by