Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2013

Kolejna miniatura....

Jest taki mróz, co sprawia że piszę mniej płynnie na klawiaturze.... Jest taki jęk, który sprawia, że czuję się jak esbek z "Życia na podsłuchu", chociaż wcale nie jestem lewicująca. Jest takie pijaństwo, które doprowadza mnie do... W zasadzie już jest mi tak zimno, że pragnę tylko ciepłej wyspy dla mnie i dla mojego kota. Szukamy azylu politycznego na BEZLUDNEJ, PRYWATNEJ WYSPIE. Nie ma mojej dobroci. Dziękuję wszystkim. Mam nadzieję - dobranoc.

Śmiercionośna miniatura.

Ostatnio dużo pisałam o śmierci. A dziś mnie dopadła w sposób dziwaczny i nieprzewidziany - jak to śmierć. Baudelaire mógłby się uśmiać, bo z mojego dzisiejszego obiadu, którym zostałam uraczona - wyskoczył biały czerw toczący PADLINĘ. Tąpnęło mną. Nie spodziewałam się, chociaż droga mięsa z rzeźni na mój talerz rzeczywiście była dość długa. Śmierć uśmiechnęła się do mnie czarną kropeczką z niby-głowy białego robala, wijącego się w szatańskim tańcu rozpusty. To memento. Dziś on jest na moim talerzu, jutro ja będę na jego.

Trudno tu o tytuł....

Jeśli ktoś uważa, że piekło, niebo i czyściec są jedynie poza obecnym wymiarem, w którym się znajduje - jest naiwny, albo po prostu czuje inaczej i chciałabym, żeby powiedział mi jak to jest. Czytałam kiedyś powieść Bernharda, zdaje się - "Oddech". Opisywał tam rzeczywistość szpitalną. Nie sądziłam, że mogła to być prawda ponadczasowa. Labirynty korytarzy. Przedsionki, instrukcje mycia dłoni, zakładania dziwnych chałacików, foliowych ochraniaczy na buty. To wszystko jest, jak jakieś dziwaczne misterium, do którego musisz się tak dziwacznie przebrać. Potem wchodzisz w inny wymiar. Wymiar piekła. Fabryki Zgonu. Ludzie jak dziwne kreatury - przypominające na poły larwy i trupy. Każdy jest do każdego podobny. Mdły zapach spirytusu, stanięcie w miejscu znajdującym się między wymiarami życia i śmierci. I to dziwne telepanie się ludzi. Larw w pajęczej sieci respiratorów, sączków i innych przyrządów, które w zasadzie nie wiadomo, czy nie są narzędziami tortur. Zwykła śmierć je

A dziś bajeczka na dobranoc :)))))))))))))))))))))))))))))

Kuroindyk przebiegł przez pszenżyto niepostrzeżenie. Nie wiedział, że czyha na niego wilkodzik z rozbuchanymi chrapami od głodu i niecierpliwości. Nie wiadomo co by się stało z naszym kuroindykiem, gdyby nie to że udało mu się wyswobodzić z łanów zbóż i przedrzeć do przytulnych bałuckich zakątków, gdzie motyloludzie o dość zachwianej trajektorii lotu - byli nim zachwyceni. Każdy do niego podfruwał i zabierał na "malucha" do bramy. Kuroindyk był zadziwiony tą reakcją. Motyloludzie byli co prawda podobni z ryja do wilkodzika, ale jakoś tak im inaczej waliło z pysków. I co najważniejsze! Wcale nie chcieli od niego żadnych ofiar. Nawet jednego piórka! Li jedynie prosili go o towarzystwo i przyjazne nastawienie. Miło było kuroindykowi. Tak bardzo, że rozdzielił się na kurę i indyka, ażeby jeszcze bardziej uszczęśliwiać motyloludzi. Oni jednak również chcieli być mili i rozczłonkowali się na motyle i ludzi. Motyle odfrunęły, ludzie zostali. Chociaż po prawdzie byli już zupełnie

Co by tu tak spsocić Panowie?

Pomimo przeziębienia - postanowiłam wreszcie iść na spacer, który od dawna chodził za mną. Chociaż urodziłam się latem najlepiej czuję się jesienią. Uwielbiam te spacery, powietrze, słońce i taki dziwny spokój, senność, która połączona z grzanym winem - jest słodkim ulepkiem szczęścia dla duszy. Pomimo tych projekcji i marzeń dziś piję tylko kawę, której fusy układają się w piękną ścieżkę. Tak piękną, że aż boję się, czy to szczęście uniosę. I Hela też ma dziś dobry humor. Prowokuje mnie do zabaw i innych kocich psot. W dodatku dziś rozważałam pewną wartościową dla mnie znajomość.... Poznałam go w dziwnych okolicznościach i od razu zamieszkaliśmy razem ( tylko na miesiąc niestety). Wraz z nim przemierzałam po JEGO Łodzi, chociaż współczesnej. Niesamowite jest słuchać historii sprzed lat. Najbardziej przypadły mi do gustu jego opowieści o studiach. Teraz już nie studiuje się z taką fantazją. Człowiek o niesamowitym ciężarze gatunkowym. Chociaż zachowuje się nadal jak młodzian - ma

Epitafium dla jeszcze żyjących.

Zachodzące słońce nad ulicą Północną... rudziejące z mała liście Parku Śledzia, wilgotne alejki... i tak by się chciało zboczyć z drogi do domu i pomaszerować, pomarzyć jak w czasach liceum, kiedy po kłótni z Ojcem przemierzałam samotnie przez Łódź. Szłam wtedy sprężystym krokiem, o wiele naiwniejsza - przygryzając ze złości do krwi dolną wargę. Marzyłam o wielkiej miłości, która zbawi mnie od wszelkich bólów tego świata... Jesień wyzwala we mnie strasznie duże pokłady sentymentalizmu. Patrzę na starość ludzi. Strasznie wtedy mi się chce płakać. To taki specyficzny płacz. Wynikający z  żalu, że oni niedługo umrą. Że świat, który znam teraz, w którym się wychowałam - otaczający mnie ludzie - odejdą. Gdy myślę o tym - z początku wykrzywiam twarz, a potem płaczę w sposób niekontrolowany, jak dziecko. Chwilami myślę, ze to może jakaś choroba psychiczna... - tak bardzo myśl o śmierci mnie napastuje. Zarówno jednak śmierć, jak i miłość są dla mnie tak abstrakcyjne, że pozostaje mi niewi

Ewolucje

Kot ze śmietanową grzywką, zasymilowana walka, mentalna defekacja, biegi boso nad morzem z jodem z Czarnobyla, drinki o kolorze odchodów, rozbieranie się i rozsiewanie po całym domu elementów ubrania... Takie rzeczy dzieją się co chwila. Wystarczy tylko słuchać i patrzeć. Kot jest upierdliwy, majta się pod nogami, a ty masz dłonie całe w śmietanie. Naturalną sprawą jest to, że się w niego wycierasz. Równie naturalne jest to, że coś w twoim bilansie się nie zgadza, masz problem z nazwaniem tego, co boli. Wtedy wybrzmi głos, mówiący Ci że zasymilowałeś walkę, że musisz jeszcze raz spojrzeć na swoje problemy, aby doświadczyć harmonii, aby twoje dłonie połączyły się w akcie pojednania z samym sobą. W tym celu musisz dokonać mentalnej defekacji, aby pozbyć się złogów w twoim pojmowaniu świata. Potem raptem podbiega do ciebie mały, czarny człowieczek mówiący, że rozchorował się od jodu (z pewnością z Czarnobyla, bo inaczej jod nie jest szkodliwy) i biegania boso od Niemców do Rosjan w t

Pranoja... para... para... buch... koła... i pod....

Paranoja, czysta paranoja!!! Całe życie składa się z czystych przykładów paranoi, paradoksów, paroksyzmów, paramiłości i paratwórczości, i czego tam jeszcze chcemy.  Jak patrzę na ludzi, którzy mają poukładane jak w zegareczku i pudełeczku życie – wydaje się że ich życie, życie ich dzieci, to jakieś continuum, posiadające jakąś wewnętrzną logikę. Kiedyś im zazdrościłam nawet, bo wydawało mi się, że to spokojne życie ma jedyną rację bytu, ale to także stan paranoidalny. Bo ci poukładani ludzie też mają swoje problemy i paroksyzmy, spazmy, itp. Siedzę sobie teraz spokojnie, w ciepłym pokoju. Patrzy się na mnie tylko kot i   to też z rzadka, bo ma swoje własne sprawy i życie wewnętrzne od czasu do czasu. Siedzę, przewalam się po całym domu, snuję, dłubię w nosie chcąc dokopać się do mózgu, do istoty swego rozbicia i niepokoju. Dawno w moim życiu nie było tak nudno. Żadnych rozterek, kłótni, załamań nerwowych, przewrotów i zawieruch... Aż przykro. Nawet nie chce mi się pić trze

Ckliwie, jesiennie i pretensjonalnie z mądrością życiową prawie nieletnią ;)

Głupia sprawa. Zupełnie idiotyczna. Szła ulicą i doszło to do niej. Wreszcie zrozumiała pewien wycinek z relacji międzyludzkich. Ostatnio kolega-dyskutant, któremu zwierzyła się z kryzysu swojej osoby - zaproponował jej lekturę dwóch książek Obie STRASZNE! Czytanie poradników jednak ubliża człowieczeństwu. W tych poradnikach mianowicie dowiedziała się jak postępować, żeby być szczęśliwym. Treść o tyle naiwna, że nie warto pisać o tym więcej. Kilka godzin później miała kontakt z ostatnimi dwoma najważniejszymi mężczyznami w jej życiu. Obu dziś mija już na ulicy, jak zwykłych przechodniów. Kiedy jednak wspominała chwile z nimi spędzone - uznała, że to wartość dla niej. Nie tylko sentymentalna, ale też nauka na dalszą część życia. Życia najlepiej uczyć się w praktyce, wykorzystując do tego swoją inteligencję. Książki pt.: "Jak w 10 min. mieć faceta, fotel dyrektora, itp." - wsadźmy między bajki. Twórzmy sami siebie i uczmy na błędach - to taki życiowy folklor.