Wanna. W wannie pływają wszystkie moje myśli: namiętności, niepokoje, czasem również histerie. Nigdy jednak łzy. Kiedyś upijałam się w niej próbując, w towarzystwie innych kropel wyłuskać tę jedną, która zasoliłaby to jezioro i podniosła, chociażby zasoleniem do rangi morza. Krzywiłam się, pociłam, pocierałam oczy, przypominałam najprzykrzejsze przeżycia. Prowadziłam monologi, całe tyrady na temat tego, że przecież z pewnością nie jestem na tyle szczęśliwa, aby nie mieć w sobie chociaż tej jednej. Słuchałam nawet muzyki żałobnej, ale po godzinnym seansie - zasnęłam. W skrajnym zniecierpliwieniu zalewałam sobie oczy szamponem, biczowałam lodowatym strumieniem, wpuściłam kota do wanny, aby mnie pokaleczył. Nie zaczęłam się jedynie ciąć i przypalać. Wiadomo mi od dawna, że nie jestem zdolna do wielkich poświęceń. W wyniku tego wanna stała się rezonatorem moich licznych wybuchów śmiechu. Istną muszlą koncertową dla śmiechu, rechotu, śmieszków, podśmiechujków i innych tego typu form ma...
Łódzki spleen działa (z przerwami) od 2013 roku. To miejsce gdzie spotkacie się z mrożkowsko-kafkowskim nastrojem. Silne nawiązania do nastrojowości Łodzi wpływają na przedstawiane obrazy i sytuacje.