Poranek. Mroźny. Na głowie - nie wiedzieć czemu - mam okrutny kołtun, który strasznie swędzi. Podchodzę do naszej kuchenki polowej, którą przyrządziłyśmy naprędce z Chomikiem i gotowałyśmy serdelki, które oddany lud bałucki podarował nam na poczet naszych przyszłych zasług. Na poczet przyszłych przewin, natomiast otrzymałyśmy podłej jakości musztardę. Głód nasz, związany z serdelkami był o wiele większy, niż głód związany z wykorzystaniem naszej władzy. Dlatego też nałożyłyśmy sobie po serdelu mięsistym i parującym, oraz pajdzie chleba. A wszystko to zwieńczył kleks z podłej musztardy na uboczu talerza. Chcą nas wziąć głodem i mrozem (głód nam nie grozi szczęśliwie, jak już wspominałam). Gorszy niestety jest mróz. Za oknem przybyło białego puchu, który tylko podkreśla dziewiczość naszych intencji. Chomik w przypływie zniecierpliwienia począł buszować w piwnicach, gdzie znalazł całkiem interesujące zasoby. I tak oto siedząc przy rzeźbionym stole z zeszłej epoki pałaszowałyśmy r...
Łódzki spleen działa (z przerwami) od 2013 roku. To miejsce gdzie spotkacie się z mrożkowsko-kafkowskim nastrojem. Silne nawiązania do nastrojowości Łodzi wpływają na przedstawiane obrazy i sytuacje.