Przejdź do głównej zawartości

O tym, jak kobiety piją przy barze... cz. 9

Nasz bar. Dziś jakoś spokojnie, bo pada deszcz. Ludzie leniwi - moknąć nie lubią, ale znudzonym kobietom jakoś nie w smak siedzenie w domu. Siedzą przy barze, palą papierosy i prowadzą ożywioną rozmowę. To znaczy Anna jest ożywiona. Gieni po prostu słucha jej tokowania z lekkim uśmieszkiem. Obie wyglądają już normalnie: Anna jest starannie umalowana i ubrana, Gieni ma klasycznie nieuczesane włosy, jeansy i koszulkę, a na to bluzę.
- ... i kupiłam ten bilet, w siadam do tego pociągu. Zdyszałam się trochę, więc usiadłam w pierwszym względnie luźnym przedziale. A tam wiesz, jeden taki starszy facet, nieco smutny i chyba nie miało się mu na życie, jakaś dziewczyna z krzyżykiem na szyi, która wyciągnęła po pewnym czasie ostatni numer "Niedzieli" i taki jakiś łysiejący, szczypiorkowaty blondynek z tymi blond-resztkami ułożonymi na żel.  I tak sobie siedzę, zaczęłam wyjmować wszystko,co mi potrzebne, żeby przebyć trasę do Warszawy. A ten blond "pisklaczek" uśmiecha się do mnie. Jestem do tego przyzwyczajona, więc uznałam to za normę, udałam zamyśloną, że patrzę przez niego w jakąś filozoficzną dal i  zamyślona otworzyłam tę książkę, co ją zawsze zabieram.
- No wiem... tę co zawsze otwierasz gdzieś na środku, chociaż nigdy nie przeczytałaś z niej nawet jednej strony.
- Darujmy sobie szczegóły. W każdym razie otwieram tę książkę z mocnym postanowieniem, że tym razem ją wreszcie przeczytam, no ale ten mnie niby niechcący trąca kolanem. Okazuje się, ze jest obcokrajowcem. Jednak co globalizacja robi z ludźmi... wyglądał całkiem jak lekko zniewieściały Polak. No i wiesz... gadka szmatka i że on lubi pstrykać zdjęcia. Jakby wiem czym to pachnie...
- Właśnie. Ale ten też był fetyszystą stóp?
- Właściwie chyba tak, chociaż nie jest to przesądzone.Generalnie najpierw mówił, jakie to ja mam piękne oczy. No i miło. Bez zbędnych ceregieli, ponieważ pozostałam biernym słuchaczem doszedł do propozycji, że on do mnie przyjedzie i  zrobimy sobie wspólnie nagą sesję, że będziemy pić dużo wina, ale nic między nami się nie zdarzy. To akurat jest pewne, bo jak mnie już potem potrącał już nieprzypadkowo, to robiło mi się słabo, jakbym się szarego mydła najadła. Bo on jakoś tak pachniał. Szarym mydłem i niedosuszoną bawełną. W sumie coś dla ciebie Gieni.
- Daruj sobie. No ale jaki wymyśliłaś biznes na bazie tej znajomości?
- Pomyślałam sobie, ze jak takie męskie ździebko, chce ze mną pić dużo wina, to raczej nie wygra tej konkurencji, zważywszy że jestem wytrenowaną dość jednostką, o czym dość dobrze obie wiemy. Uznałam że skoro on się ofiarował, że przyjedzie, to można na nim zarobić. Gdyby tak przykładowo wygrać z nim tę konkurencję, a potem przerobić go na organy? To byłby szczyt mojego matrymonialnego biznesu. Całkiem jak u Tima Burtona!
- Całkiem fajnie, ale wydaje mi się, że dość karkołomne. W każdym razie Anno, potrenujmy dalej.
Dziewczyny uśmiechnęły się do siebie szelmowsko i zamówiły jeszcze po piwku oraz dwóch pięćdziesiątkach, aby jak porządni mężowie za PRL-u, udać się po dobranocce do domu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieludzki spokój

Znowu jestem sama. W zasadzie nie jestem bardziej sama, niż wczoraj ani bardziej sama, niż jutro. Z tą samotnością jest trochę jak ze świadomością rzeczy, które są nabyte i mamy je niemal od zawsze - są tak codzienne że zapominamy o ich istnieniu. Łapiemy się na tym dopiero gdy ich zabraknie lub gdy napadnie nas melancholia. Wtedy dopiero zdajemy sobie sprawę ze swojego stanu posiadania. I to też raczej wybiórczo. Myśl ludzka jest niestety jak niesforny operator filmowy - chce nagrać dzieło sztuki a wychodzi mu chaotycznie nakręcony czeski film który stawa akcenty nie tam gdzie powinien. Można zatem sądzić, że dopadła mnie lekka melancholia i zaczęłam taksować siebie i swój żywot. No i poczułam się sama. Mało tego! Zdążyłam już nawet wpaść w panikę na ten temat. Poczuć powolne obumieranie czegoś w środku. Jakby w ekspresowym tempie usychało we mnie duże, liściaste drzewo. No ale w zasadzie czego tu się bać? Co tu przeżywać? Wzięłam ostatnio do ręki moją wagę strachów i lęków. Na...

Pociąg do spokoju

Obcość i wyobcowanie. Ulotność, przemijalność, bylejakość, nicość. Łzy same płyną po policzkach. Ręce opadają bezwładnie na kolana, a włosy zmierzwione są i wyblakłe. Takie uczucie ci towarzyszy, jak wtedy, kiedy byłeś małym chłopcem i wracałeś do domu z długiej podróży. Wszystko było niby znane i wiedziałeś gdzie co leży, ale jakieś takie obce, niepokojące i ty jakiś nieswój. Im jesteśmy starsi, tym chwilami jesteśmy coraz bardziej dziećmi. Czujemy to bezpieczeństwo, jakie dawało ciepło słońca i uśmiech najbliższych a zaraz potem poczucie przemijalności tej chwili, że to wszystko już nie wróci. Że możemy mieć inne szczęście, inną bliskość, ale każda przeminie i każda będzie coraz mniej intensywna w porównaniu do poprzedniej. Chwilami osuwasz się w dół, jakbyś zapadał w dziwny, smutny świat, gdzie jesteś nieswój i czujesz wszechobecną śmierć i przemijalność. I to poczucie abstrakcyjności życia: głupoty gonitwy i przeraźliwości ambicji. Pocierasz zimne dłonie o rozpalone łzami pol...

Topory i lustra.

Jestem na dachu. Jest ciepło i przytulnie. Widzę niebo. Widzę wiele jego najpiękniejszych osłon, które dane było mi zobaczyć w życiu. Nawet wtedy, gdy umierałam ze strachu. Głupiego, nieuzasadnionego strachu. Nieba przemieniają się nade mną, jak w fotoplastikonie. Pod każdym z tych niebios byłam kimś innym. Z dystansu czasu oceniam, że byłam szczęśliwą i zupełnie tego nieświadomą. Chciałam być szczuplejsza, bardziej kochana, inteligentniejsza, bardziej..., bardziej ... bardziej, niż jestem. Bo przecież trochę jestem. Nadal nie jestem bardzo , chociaż chciałabym. Łasi się do mnie jakieś stworzenie. Ono mnie bardzo , jak widać z zachowania. Ale czy to bardzo z jego strony nie jest tym, czym jest tylko dlatego, że nie ma skali porównawczej? Zawsze będzie ktoś bardziej i ktoś mniej . Tylko czasem zyskujemy w oczach innych... i chyba nigdy sprawiedliwie. Trzeba się z tym pogodzić. Ludzie to lustra, w których różne kontury się przeglądały - bardziej lub mniej nasycone różnymi barwami....