Przejdź do głównej zawartości

Z łódzkich ulic i sklepów.


Postanowiłam dziś wyjść wcześniej na próbę, ażeby pokontemplować w parku nad swoją kwestią.
Po drodze uznałam, że przyda mi się kilka artykułów, które uprzyjemnią mi moje sam na sam z Tuwimem.
W tym celu udałam się do jednego ze sklepów spożywczych, które w zadziwiającej ostatnio ilości występują na Piotrkowskiej (notabene idiotyczna sytuacja i dziwię się wszystkim przyczyniającym się w sensie czynnym do ich powstawania ).
Gdy już weszłam do jednego z tych przybytków, który był żabiozielony - zauważyłam całkiem miły widok... - przystojny młodzian z kociątkiem... piękna scena! Dla mnie, jako kociary to bardziej podniecające, niż mężczyzna z dzieckiem na ręku.
W tle duża kolejka. Jakiś pan przeciętnie wyglądający, w średnim wieku; wianuszek dziewczątek, które zapewne spotkały się przed rokiem szkolnym na ploteczki i lans po naszym deptaku i ... jakaś dziwaczna postać kobieca z kolczykiem, jak u byka tak jakoś w nosie, dziwny kolor bezkształtnej fryzury i ogólnie jakaś flejowato-dziwna otoczka.
W tym samym momencie, w którym mój mózg zaczął kontestować wizerunek kobiety-byka - młodzian obrócił szyję i moim oczom ukazała się wielka malinka na jego chłopięco-dziewiczej szyi.
W jednej chwili pojęłam, że tego barbarzyństwa mogła dokonać tylko kobieta-byk.
Jak się okazało - moje przypuszczenia miały swe podstawy (przede wszystkim w jej uzębieniu ).
Zadziwiające, jak ludzie łączą się w pary. Chyba nigdy tej dziwnej logiki nie zrozumiem.
A nawet gdybym już poznała te prawidłowości i tak bym w ostatecznym rozrachunku ich nie zrozumiała...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieludzki spokój

Znowu jestem sama. W zasadzie nie jestem bardziej sama, niż wczoraj ani bardziej sama, niż jutro. Z tą samotnością jest trochę jak ze świadomością rzeczy, które są nabyte i mamy je niemal od zawsze - są tak codzienne że zapominamy o ich istnieniu. Łapiemy się na tym dopiero gdy ich zabraknie lub gdy napadnie nas melancholia. Wtedy dopiero zdajemy sobie sprawę ze swojego stanu posiadania. I to też raczej wybiórczo. Myśl ludzka jest niestety jak niesforny operator filmowy - chce nagrać dzieło sztuki a wychodzi mu chaotycznie nakręcony czeski film który stawa akcenty nie tam gdzie powinien. Można zatem sądzić, że dopadła mnie lekka melancholia i zaczęłam taksować siebie i swój żywot. No i poczułam się sama. Mało tego! Zdążyłam już nawet wpaść w panikę na ten temat. Poczuć powolne obumieranie czegoś w środku. Jakby w ekspresowym tempie usychało we mnie duże, liściaste drzewo. No ale w zasadzie czego tu się bać? Co tu przeżywać? Wzięłam ostatnio do ręki moją wagę strachów i lęków. Na...

Pociąg do spokoju

Obcość i wyobcowanie. Ulotność, przemijalność, bylejakość, nicość. Łzy same płyną po policzkach. Ręce opadają bezwładnie na kolana, a włosy zmierzwione są i wyblakłe. Takie uczucie ci towarzyszy, jak wtedy, kiedy byłeś małym chłopcem i wracałeś do domu z długiej podróży. Wszystko było niby znane i wiedziałeś gdzie co leży, ale jakieś takie obce, niepokojące i ty jakiś nieswój. Im jesteśmy starsi, tym chwilami jesteśmy coraz bardziej dziećmi. Czujemy to bezpieczeństwo, jakie dawało ciepło słońca i uśmiech najbliższych a zaraz potem poczucie przemijalności tej chwili, że to wszystko już nie wróci. Że możemy mieć inne szczęście, inną bliskość, ale każda przeminie i każda będzie coraz mniej intensywna w porównaniu do poprzedniej. Chwilami osuwasz się w dół, jakbyś zapadał w dziwny, smutny świat, gdzie jesteś nieswój i czujesz wszechobecną śmierć i przemijalność. I to poczucie abstrakcyjności życia: głupoty gonitwy i przeraźliwości ambicji. Pocierasz zimne dłonie o rozpalone łzami pol...

Topory i lustra.

Jestem na dachu. Jest ciepło i przytulnie. Widzę niebo. Widzę wiele jego najpiękniejszych osłon, które dane było mi zobaczyć w życiu. Nawet wtedy, gdy umierałam ze strachu. Głupiego, nieuzasadnionego strachu. Nieba przemieniają się nade mną, jak w fotoplastikonie. Pod każdym z tych niebios byłam kimś innym. Z dystansu czasu oceniam, że byłam szczęśliwą i zupełnie tego nieświadomą. Chciałam być szczuplejsza, bardziej kochana, inteligentniejsza, bardziej..., bardziej ... bardziej, niż jestem. Bo przecież trochę jestem. Nadal nie jestem bardzo , chociaż chciałabym. Łasi się do mnie jakieś stworzenie. Ono mnie bardzo , jak widać z zachowania. Ale czy to bardzo z jego strony nie jest tym, czym jest tylko dlatego, że nie ma skali porównawczej? Zawsze będzie ktoś bardziej i ktoś mniej . Tylko czasem zyskujemy w oczach innych... i chyba nigdy sprawiedliwie. Trzeba się z tym pogodzić. Ludzie to lustra, w których różne kontury się przeglądały - bardziej lub mniej nasycone różnymi barwami....