Dosyć! Po trzykroć! - powiedziała kobieta strzelając w pierś młodzieńca.
A młodzieniec? Był piękny, umięśniony,
jeszcze do niedawna szczęśliwy i zakochany w swej oprawczyni.
Pył opadał z wolna, bo promienie słońca
wdzierały się sążniście.
Nikt nie wie, o co chodziło. Nikt nie wie,
czemu ona strzelała do słomianej kukły, którą nazywała imieniem swego
ukochanego i jedynego.
W każdym razie po kukle zostały li jedynie
wióry.
Kobieta zaś wyprowadziła się z domu pod
miastem i nigdy nie wróciła.
Jedynie, co wiadomo to, że wybornie
strzelała. Bo cały magazynek ugrzązł w miejscu, gdzie potencjalnie młodzieniec
mógł mieć środek czoła.
W zasadzie to dość brutalne.
Mogła celować w serce. To przecież to
takie romantyczne...
No cóż.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWojtku... znów piszesz, jako ja ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJuż nie :P
OdpowiedzUsuńZacna Rudolfino; takim dobrym strzelcem to ona nie była;celowała w pierś młodzieńca,a trafiła w czoło .... ;)
OdpowiedzUsuń