Przejdź do głównej zawartości

Do gniewnych ludzi.

Gniew.

Padam ofiarą waszych gniewnych słów, które wykrzykujecie we mnie, plując przy tym, wybałuszając oczy, pocąc się nadmiernie. Rzucacie obelgami, obarczacie poczuciem winy.
Moglibyście to chociaż zrobić w białych rękawiczkach, językiem dyplomacji.
Wtedy zdobylibyście moje uznanie.
Teraz prowadzicie do tego, że zapytam was po fali krzyku, czy to wszystko; po czym wyjdę. Nie bawi mnie bycie wdeptywanym w ziemię.
Człowiek powinien umieć radzić sobie ze swoimi emocjami, zachować twarz, nie zaś obnażać mięsożerne bydlę, które potrzebuje ofiar, aby utulić swe lęki i frustracje w strumieniach bulgoczącej krwi i spazmatycznym drżeniu ofiary.
To uwłacza człowieczeństwu.
Nikt zapewne z was mając sraczkę, nie zrobiłby jej na środku skrzyżowania, aby obnażyć toczącą wasze flaki destrukcję.
Czemu więc robicie to z własnymi emocjami? Czemu obsrywacie wszystko naokoło i uważacie, że jesteście panami świata?
Czy nie słyszycie w każdej wykrzyczanej przez was sylabie słabości, miernoty i rozpaczliwego błagania o pomoc? Wasz krzyk, jak głośny i obelżywy by nie był - nie jest per saldo narzędziem terroru. To zwykła obrona przez atak. Krzyczycie na siebie samych i do siebie. Równie dobrze mogę stać tyłem. Nie obchodzicie mnie, jako posrańcy-pomazańcy, którzy dają sobie prawo do wyżywania się na innych.
Interesujecie mnie tylko i aż, jako ludzie z twarzą, i otwartymi dłońmi.
Więc nie róbcie z siebie pośmiewiska i ofiar własnej miernoty, bo to boli. Staram się to ignorować, ale to doprawdy boli.




Komentarze

  1. Dopiero co czytaliśmy parę świetnych i bardzo trafnych opowiadań .... a tu .... CÓŻ ZA ZGRZYT !!!
    Może to i dobre, może nawet prawdziwe; co więcej - zbyt prawdziwe. Ale w tym miejscu wkomponowane ? Niekoniecznie ....
    Pozdrawiam,
    Atos

    OdpowiedzUsuń
  2. It is a very strong story, or more than that - a statement, full of frustration. I think, Rudolphina, you wrote this as a very private satement.
    Greetings,
    Helenka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nieludzki spokój

Znowu jestem sama. W zasadzie nie jestem bardziej sama, niż wczoraj ani bardziej sama, niż jutro. Z tą samotnością jest trochę jak ze świadomością rzeczy, które są nabyte i mamy je niemal od zawsze - są tak codzienne że zapominamy o ich istnieniu. Łapiemy się na tym dopiero gdy ich zabraknie lub gdy napadnie nas melancholia. Wtedy dopiero zdajemy sobie sprawę ze swojego stanu posiadania. I to też raczej wybiórczo. Myśl ludzka jest niestety jak niesforny operator filmowy - chce nagrać dzieło sztuki a wychodzi mu chaotycznie nakręcony czeski film który stawa akcenty nie tam gdzie powinien. Można zatem sądzić, że dopadła mnie lekka melancholia i zaczęłam taksować siebie i swój żywot. No i poczułam się sama. Mało tego! Zdążyłam już nawet wpaść w panikę na ten temat. Poczuć powolne obumieranie czegoś w środku. Jakby w ekspresowym tempie usychało we mnie duże, liściaste drzewo. No ale w zasadzie czego tu się bać? Co tu przeżywać? Wzięłam ostatnio do ręki moją wagę strachów i lęków. Na...

Pociąg do spokoju

Obcość i wyobcowanie. Ulotność, przemijalność, bylejakość, nicość. Łzy same płyną po policzkach. Ręce opadają bezwładnie na kolana, a włosy zmierzwione są i wyblakłe. Takie uczucie ci towarzyszy, jak wtedy, kiedy byłeś małym chłopcem i wracałeś do domu z długiej podróży. Wszystko było niby znane i wiedziałeś gdzie co leży, ale jakieś takie obce, niepokojące i ty jakiś nieswój. Im jesteśmy starsi, tym chwilami jesteśmy coraz bardziej dziećmi. Czujemy to bezpieczeństwo, jakie dawało ciepło słońca i uśmiech najbliższych a zaraz potem poczucie przemijalności tej chwili, że to wszystko już nie wróci. Że możemy mieć inne szczęście, inną bliskość, ale każda przeminie i każda będzie coraz mniej intensywna w porównaniu do poprzedniej. Chwilami osuwasz się w dół, jakbyś zapadał w dziwny, smutny świat, gdzie jesteś nieswój i czujesz wszechobecną śmierć i przemijalność. I to poczucie abstrakcyjności życia: głupoty gonitwy i przeraźliwości ambicji. Pocierasz zimne dłonie o rozpalone łzami pol...

Topory i lustra.

Jestem na dachu. Jest ciepło i przytulnie. Widzę niebo. Widzę wiele jego najpiękniejszych osłon, które dane było mi zobaczyć w życiu. Nawet wtedy, gdy umierałam ze strachu. Głupiego, nieuzasadnionego strachu. Nieba przemieniają się nade mną, jak w fotoplastikonie. Pod każdym z tych niebios byłam kimś innym. Z dystansu czasu oceniam, że byłam szczęśliwą i zupełnie tego nieświadomą. Chciałam być szczuplejsza, bardziej kochana, inteligentniejsza, bardziej..., bardziej ... bardziej, niż jestem. Bo przecież trochę jestem. Nadal nie jestem bardzo , chociaż chciałabym. Łasi się do mnie jakieś stworzenie. Ono mnie bardzo , jak widać z zachowania. Ale czy to bardzo z jego strony nie jest tym, czym jest tylko dlatego, że nie ma skali porównawczej? Zawsze będzie ktoś bardziej i ktoś mniej . Tylko czasem zyskujemy w oczach innych... i chyba nigdy sprawiedliwie. Trzeba się z tym pogodzić. Ludzie to lustra, w których różne kontury się przeglądały - bardziej lub mniej nasycone różnymi barwami....