Przejdź do głównej zawartości

Prawdziwy człowiek.

Tak. Jestem oszustem.
Oszukuję.
Całe życie.
I wcale nie kłamię. Ja wierzę w tę rzeczywistość, którą stworzyłem. Nie jest ona specjalnie wybitna, ani bezpieczna.
Nie jestem ani ciamajdą, ani herosem ale po co Wam to wiedzieć?
Z resztą i tak widzicie czasem coś, czego w istocie nie ma. 
Chcecie to widzieć, bo dzięki temu jesteście w stanie wytrzymać z kimkolwiek. Dorabiacie sobie ideologie do obcowania z innymi, z samymi sobą, tylko po to, aby przetrwać.
Tak więc nie jestem ani taki, jakbym mógł być, ani jakim może jestem.
Jestem tylko w danym momencie. Wtedy tworzę całość. To jak na zdjęciach: na jednym wyglądam poważnie, na drugim staro, a na trzecim mnie nie sposób poznać bo "coś tam".
Może i nawet czasem czegoś prawdziwie chcę, pragnę, pożądam.
Sama jednak dążność już mnie zmienia, przeistacza w drodze do celu. 
Czy to złe?
Może coś kiedyś nawet przegrałem przez to, może w ogóle jestem zwyciężonym przez lawiranctwo.
Z drugiej jednak strony nie czuję bólu. Bo za każdym razem to nie ja, to inkarnacja kolejnej drogi do kolejnego celu, albo jego braku.
Nie jestem konsekwentny. Nie bawi mnie nawet to wszystko.
Strach przed bólem i melancholia mnie takim czynią.
Dlatego oszukuję. Mówię tylko część prawdy. Tę część, która jest wygodna.
Lubię to, bo Was lubię i wcale nie chcę tracić. Tak, jak nie chcę tracić tego, co już mam.
Nie przyszło mi to ze specjalną trudnością, to prawda. 
Co jednak zrobić, kiedy chcę mieć coś, ale to wyklucza posiadanie tego, co już jest?
Nie trzeba z niczego rezygnować. Po prostu trzeba brać, tyle ile można. Jak się nie da - trudno.
Dlatego Was oszukuję i tylko czasem czuję się z tym źle. Jak widzę to psie spojrzenie. Wtedy się wycofuję.
Dobra. Mogę nawet przeprosić. Przychodzi mi to z łatwością. Mama mnie tego nauczyła. Każdy szanujący się człowiek powinien znać podstawowe zwroty grzecznościowe w kilku językach.
Więc przepraszam i nie chciałem. Tak to już jest.
Nie można mieć wszystkiego koteczki.

Komentarze

  1. Znów doskonały tekst. Gratuluję Rudolfino. temat ponadczasowy, atmosfera lat 70-tych, fenomenalna kombinacja.
    Pozdrawiam,
    Atos

    OdpowiedzUsuń
  2. Very good story, Rudolphina, I like it very much. Congratulations :)
    Greetings,
    Helenka

    OdpowiedzUsuń
  3. Rudolphina, bardzo dobre opowiadanie jest to. Takie buntowniczy i dekandentki. U nas była fala taka tez w rokah 60-70. Z Atosem sie zgadzam ze to tak jest :)
    Bardzo interesujący jest ze piszesz w meski rodzaj. Bardzo to lubie ja takie twoje opowiadania.
    Bardzo pozdrawiam i gratuluje,
    Georgeta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hi Georgeta, I agree with your comment, but as much as I dmaire that you write in Polish, sometimes I find it difficult to understand. I do not mean any offence; a suggestion perhaps - write in two languages: Polish and English. I see that you use Google Translator as sometimes I see the Polish letters, which you do not use normally so probably you tarnslate some words but not the full text, and this is great, but two languages would be better to understand for all of us.
    I also find the atmosphere of decadency here, which was popular in my country in the 60s/70s and which I love very much, so I agree with your remarks.
    Greetings to Rudolphina gain, and to you,
    Helenka

    OdpowiedzUsuń
  5. Hi Girls, I tend to disagree with you, Helenka. We all have a lot of respect for Georgeta for writing in Polish, although indeed it is not absolutely necessary. Yet, most plausible. In essence it is quite understandable, and tiny errors or mistakes doesn't matter at all.
    Carry on, Georgeta, in any language you please (Polish most appreciated) .... :)
    Cheers to alll Musketeeresses,
    Atos

    OdpowiedzUsuń
  6. PS: I meant of course "don't matter at all", not "doesn't matter" ..... my typing error, apology.
    Atos

    OdpowiedzUsuń
  7. OK, Helenka, point taken. I'll write in Polish and English, I understand that my Polish is not good enough. Don't worry, I'm not offended, everything is all right.
    And, thank you for your comment, Atos.
    Greetings,
    Georgeta

    OdpowiedzUsuń
  8. No,Georgeta, I shouldn't write what I wrote yesterday. I really admire your courage to write in Polish. Please carry on like that, and accpet my apology. I am sorry.
    Greetings and regards,
    Helenka

    OdpowiedzUsuń
  9. Hi verybody, greetings from saint-Tropez, I'm on holidays in French Riviera now.
    Dear Rudolphine, a vaery good strory, well composed and written I really like it. It is that I disagree with what Atos, Helenka and Georgeta suggest, that is a connection to the decadent literature of 60-s and 70s; I don't see any. But, it corresponds so well to the climate of your earlier works, and I enjoy it very much.
    Greetings to All, hope you have nice holidays too.
    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  10. You lucky devil .... :) It is so close everywhere if you live in Europe ....
    Cheers,
    Atos

    OdpowiedzUsuń
  11. Then why won't you come back to Europe, but live so far away ?
    Gretings,
    Georgeta

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bezbrzeżna chęć brudu.

Zaczęła się jesień. Szłam melancholijnie przez park. Dzieci bawiły się na placu, ich rodzice w osowieniu siedzieli porozrzucani pojedynczo na ławkach, nieopodal epicentrum wrzasku. Psy robiły kupy gdzie popadnie, koty miauczały pod zamkniętą budką już bez piwa. A ja tak sobie szłam, noga za nogą w lekkim odurzeniu własnymi kołaczącymi się myślami. Ten mętlik, zaprowadził mnie w swej chmurze w wiele miejsc tego dnia: na kilka wystaw, na kilka "pięćdziesiątek" gdzieś w Mieście Łodzi. Szłam sama, bo wtedy nie trzeba niczego ustalać, nikomu tłumaczyć, niczego deklarować. Chcesz iść, to idziesz, jak nie to siedzisz. Potem weszłam do jakiegoś małego kina. Zorientowawszy się, że wszystkie tytuły są mi już znane - udałam się oddać mocz. Z sąsiedniej kabiny wydobywał się tak znajomy i niemal zapomniany dźwięk kochających się ciał. Uśmiechnięta oddawałam się mojemu moczowi, by razem z tymi obok spuścić się w odmęty otchłani. Wyszłam z kabiny, a w tym samym momencie otworzyły się drzw...

Tango.

Jesienna, nostalgiczna Łódź. Liście spadają w tempie na cztery, wiatr tańczy namiętne tango porannych skazańców. W witrynie jednej z kawiarń na Piotrkowskiej usiadła kobieta. Jeszcze przed chwilą wydawało się, że gdzieś się spieszy. Teraz bezkarnie siedzi pijąc kawę i jedząc szarlotkę na ciepło z lodami na zimno. Między kęsami i łykami patrzy na ludzi, którzy spieszą się do pracy, tak jak ona przed chwilą.  Ludzie są rozchełstani, rozwiane są ich płaszcze przez wiatr o nieustannym tempie tanga. Ich włosy wirują niemal tak, jakby nurkowali w wodzie. Ona jest lirycznymi skrzypcami tej opowieści. Oni drepczącym akordeonem. Szarość i senność. Kobieta wzdrygnęła się. Zawsze w takie dni trafiała, jako dziecko do przedszkola, bo babcię łupał reumatyzm. Ona jednak zawsze interpretowała to inaczej: że to cały świat chmurzy się, że musi siedzieć w specyficznym rodzaju więzienia. Dziecięcego więzienia, gdzie trzeba jeść papkę o nazwie owsianka, która była konsystencji wymiocin, ewentualnie ...

Nieludzki spokój

Znowu jestem sama. W zasadzie nie jestem bardziej sama, niż wczoraj ani bardziej sama, niż jutro. Z tą samotnością jest trochę jak ze świadomością rzeczy, które są nabyte i mamy je niemal od zawsze - są tak codzienne że zapominamy o ich istnieniu. Łapiemy się na tym dopiero gdy ich zabraknie lub gdy napadnie nas melancholia. Wtedy dopiero zdajemy sobie sprawę ze swojego stanu posiadania. I to też raczej wybiórczo. Myśl ludzka jest niestety jak niesforny operator filmowy - chce nagrać dzieło sztuki a wychodzi mu chaotycznie nakręcony czeski film który stawa akcenty nie tam gdzie powinien. Można zatem sądzić, że dopadła mnie lekka melancholia i zaczęłam taksować siebie i swój żywot. No i poczułam się sama. Mało tego! Zdążyłam już nawet wpaść w panikę na ten temat. Poczuć powolne obumieranie czegoś w środku. Jakby w ekspresowym tempie usychało we mnie duże, liściaste drzewo. No ale w zasadzie czego tu się bać? Co tu przeżywać? Wzięłam ostatnio do ręki moją wagę strachów i lęków. Na...