Przejdź do głównej zawartości


Walędrynki; Walęwtynki i Walentynki na ulicy...

- czyli nowe świeckie tradycje i stare spostrzeżenia.

Wczoraj, jak pamiętamy mieliśmy w kalendarzach odnotowane święto zakochanych. Święto o tyle potrzebne, że ożywia ruch na ulicach i daje pole do popisu wszelkiej (doprawdy!!!) maści gastronomii.
W Łodzi, jak w Łodzi... wszystko wygląda inaczej! I to jest pocieszające. Oczywiście nie brakowało par ortodoksyjnie oddających się kiczowatemu świątku. Byli to zazwyczaj gimnazjaliści lub licealiści, którym udało się wyrwać spod domowej strzechy. Jednakże reszta z dużą dozą pomysłowości (mam tu również na myśli siebie) oddawała się swojemu wewnętrznemu szaleństwu, uwalniającemu się po różnych smacznych substancjach. Nie wnikając w szczegóły - wyszło jak zwykle stałe elementy gry zostały zachowane - jak zwykle kogoś upiłam i  wtaszczyłam do nocnego autobusu, skakałam po klombach (nie dewastując ich),  wypiłam z namaszczeniem w ważnym dla mnie miejscu rytualne piwo, po czym wróciłam do domu oddając się na pograniczu jawy i snu przemożnej potrzebie zaspokojenia głodu.
A dużo z tych scen widział pewien facet, który już kiedyś to wszystko opisał, ale nie było mnie wtedy jeszcze na świecie....
popiersie Juliana Tuwima znajdujące się przy ul.  Moniuszki


Chodziło mi bardziej o to popiersie, niż Ławeczkę Tuwima, bo ten pomnik znajduje się w mało ciekawej okolicy. Są głosy, że pomnik zostanie przeniesiony, jednakże na razie dzieli swój los z sąsiadującymi egzotyczno - buddyjskimi posążkami, należącymi do jednego z łódzkich klubów.  Widok o tyle smutny, że jest tam jakoś tak brudno i nieprzyjemnie. Zawsze jest mi bardzo żal tego Tuwima,ale z drugiej strony... jak się napisało....


"A!! będą później ze wstydu się wiły Dziewki fabryczne, brzuchate kobyły, Krzywych pędraków sromotne nosicielki! Gwałćcie! Poleci każda na kolację!Na kolorowe wasze kamizelki,Na papierowe wasze kołnierzyki!Tłumie, bądź dziki!Tłumie! Ty masz RACJĘ!!!O, zbrodniarzu cudowny i prosty,Elementarne, pierwotnie wspaniały!Ty gnoju miasta, tytanicznej krosty,Tłumie, o Tłumie, Tłumie rozszalały!Faluj straszliwa maso, po ulicach,Wracaj do rogu, śmiej się, wiruj, szalej!Ciasno ci w zwartych, twardych kamienicach,Przyj! Może pękną - i pójdziecie dalej! "

... to  się ma za swoje!

frgm."Wiosna. Dytyramb" Julian Tuwim

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bezbrzeżna chęć brudu.

Zaczęła się jesień. Szłam melancholijnie przez park. Dzieci bawiły się na placu, ich rodzice w osowieniu siedzieli porozrzucani pojedynczo na ławkach, nieopodal epicentrum wrzasku. Psy robiły kupy gdzie popadnie, koty miauczały pod zamkniętą budką już bez piwa. A ja tak sobie szłam, noga za nogą w lekkim odurzeniu własnymi kołaczącymi się myślami. Ten mętlik, zaprowadził mnie w swej chmurze w wiele miejsc tego dnia: na kilka wystaw, na kilka "pięćdziesiątek" gdzieś w Mieście Łodzi. Szłam sama, bo wtedy nie trzeba niczego ustalać, nikomu tłumaczyć, niczego deklarować. Chcesz iść, to idziesz, jak nie to siedzisz. Potem weszłam do jakiegoś małego kina. Zorientowawszy się, że wszystkie tytuły są mi już znane - udałam się oddać mocz. Z sąsiedniej kabiny wydobywał się tak znajomy i niemal zapomniany dźwięk kochających się ciał. Uśmiechnięta oddawałam się mojemu moczowi, by razem z tymi obok spuścić się w odmęty otchłani. Wyszłam z kabiny, a w tym samym momencie otworzyły się drzw...

Tango.

Jesienna, nostalgiczna Łódź. Liście spadają w tempie na cztery, wiatr tańczy namiętne tango porannych skazańców. W witrynie jednej z kawiarń na Piotrkowskiej usiadła kobieta. Jeszcze przed chwilą wydawało się, że gdzieś się spieszy. Teraz bezkarnie siedzi pijąc kawę i jedząc szarlotkę na ciepło z lodami na zimno. Między kęsami i łykami patrzy na ludzi, którzy spieszą się do pracy, tak jak ona przed chwilą.  Ludzie są rozchełstani, rozwiane są ich płaszcze przez wiatr o nieustannym tempie tanga. Ich włosy wirują niemal tak, jakby nurkowali w wodzie. Ona jest lirycznymi skrzypcami tej opowieści. Oni drepczącym akordeonem. Szarość i senność. Kobieta wzdrygnęła się. Zawsze w takie dni trafiała, jako dziecko do przedszkola, bo babcię łupał reumatyzm. Ona jednak zawsze interpretowała to inaczej: że to cały świat chmurzy się, że musi siedzieć w specyficznym rodzaju więzienia. Dziecięcego więzienia, gdzie trzeba jeść papkę o nazwie owsianka, która była konsystencji wymiocin, ewentualnie ...

Nieludzki spokój

Znowu jestem sama. W zasadzie nie jestem bardziej sama, niż wczoraj ani bardziej sama, niż jutro. Z tą samotnością jest trochę jak ze świadomością rzeczy, które są nabyte i mamy je niemal od zawsze - są tak codzienne że zapominamy o ich istnieniu. Łapiemy się na tym dopiero gdy ich zabraknie lub gdy napadnie nas melancholia. Wtedy dopiero zdajemy sobie sprawę ze swojego stanu posiadania. I to też raczej wybiórczo. Myśl ludzka jest niestety jak niesforny operator filmowy - chce nagrać dzieło sztuki a wychodzi mu chaotycznie nakręcony czeski film który stawa akcenty nie tam gdzie powinien. Można zatem sądzić, że dopadła mnie lekka melancholia i zaczęłam taksować siebie i swój żywot. No i poczułam się sama. Mało tego! Zdążyłam już nawet wpaść w panikę na ten temat. Poczuć powolne obumieranie czegoś w środku. Jakby w ekspresowym tempie usychało we mnie duże, liściaste drzewo. No ale w zasadzie czego tu się bać? Co tu przeżywać? Wzięłam ostatnio do ręki moją wagę strachów i lęków. Na...