Przejdź do głównej zawartości

Z cyklu marzyciel - rozważający hedonista.

Nachodzą mnie czasem takie chwile, że nawet jak nie leżę na łące, to tak samo oddycham jakbym to robiła. . . 

Dziś jest właśnie taki dzień. Wiosna wdziera się do mojego ciała i umysłu wraz z wdychanym przez nos powietrzem.
To powietrze jest słodkie, lekkie, pieszczące moją duszę. Czuję się lekko, jak piórko i kumuluje się we mnie energia, jak w pąku przed rozwinięciem. 
Nadeszła w moim życiu wiosna.
Nie ma to związku z jakimś burzliwym romansem i może dlatego jest to uczucie jeszcze piękniejsze, bo cieszy mnie samo z siebie i być może tylko ja to tak czuję i nikt inny.
Nadchodzą piękne dni. Dni wypełnione Słońcem. Widnokrąg usłany zielenią... spotkania na Łonie Abrahama i menadyczne tańce. Wypady do zoo, rozważania przy torach kolejowych z piwem, zamyślanie na Patriarszych Prudach, szalone tańce po ranek, spacery boso, w deszczu, z pieśnią na ustach. To wszystko powróci. Powróci i znów napełni mnie radością, młodzieńczym szaleństwem. Świat jest wtedy tak piękny, że nie chce się aby czas ruszał choćby o setną sekundy. 
Oczywiście! To, co było nie jest tym co będzie. Ale to, co nastąpi na pewno splecie się w kolejny wianek, który będę mogła puszczać na rzece moich wspomnień.



(Tekst ten dedykuję wszystkim tym, z którymi spędziłam zeszłą wiosnę i lato)

Patriarsze Prudy (te oryginalne )

Komentarze

  1. Patriarsze Prudy..a wcześniej tramwaje.Odkrywam w tym jakieś mordercze instynkty.Wybierasz się Anuszko po olej?

    OdpowiedzUsuń
  2. To zależy kto będzie Berliozem ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nieludzki spokój

Znowu jestem sama. W zasadzie nie jestem bardziej sama, niż wczoraj ani bardziej sama, niż jutro. Z tą samotnością jest trochę jak ze świadomością rzeczy, które są nabyte i mamy je niemal od zawsze - są tak codzienne że zapominamy o ich istnieniu. Łapiemy się na tym dopiero gdy ich zabraknie lub gdy napadnie nas melancholia. Wtedy dopiero zdajemy sobie sprawę ze swojego stanu posiadania. I to też raczej wybiórczo. Myśl ludzka jest niestety jak niesforny operator filmowy - chce nagrać dzieło sztuki a wychodzi mu chaotycznie nakręcony czeski film który stawa akcenty nie tam gdzie powinien. Można zatem sądzić, że dopadła mnie lekka melancholia i zaczęłam taksować siebie i swój żywot. No i poczułam się sama. Mało tego! Zdążyłam już nawet wpaść w panikę na ten temat. Poczuć powolne obumieranie czegoś w środku. Jakby w ekspresowym tempie usychało we mnie duże, liściaste drzewo. No ale w zasadzie czego tu się bać? Co tu przeżywać? Wzięłam ostatnio do ręki moją wagę strachów i lęków. Na...

Pociąg do spokoju

Obcość i wyobcowanie. Ulotność, przemijalność, bylejakość, nicość. Łzy same płyną po policzkach. Ręce opadają bezwładnie na kolana, a włosy zmierzwione są i wyblakłe. Takie uczucie ci towarzyszy, jak wtedy, kiedy byłeś małym chłopcem i wracałeś do domu z długiej podróży. Wszystko było niby znane i wiedziałeś gdzie co leży, ale jakieś takie obce, niepokojące i ty jakiś nieswój. Im jesteśmy starsi, tym chwilami jesteśmy coraz bardziej dziećmi. Czujemy to bezpieczeństwo, jakie dawało ciepło słońca i uśmiech najbliższych a zaraz potem poczucie przemijalności tej chwili, że to wszystko już nie wróci. Że możemy mieć inne szczęście, inną bliskość, ale każda przeminie i każda będzie coraz mniej intensywna w porównaniu do poprzedniej. Chwilami osuwasz się w dół, jakbyś zapadał w dziwny, smutny świat, gdzie jesteś nieswój i czujesz wszechobecną śmierć i przemijalność. I to poczucie abstrakcyjności życia: głupoty gonitwy i przeraźliwości ambicji. Pocierasz zimne dłonie o rozpalone łzami pol...

Topory i lustra.

Jestem na dachu. Jest ciepło i przytulnie. Widzę niebo. Widzę wiele jego najpiękniejszych osłon, które dane było mi zobaczyć w życiu. Nawet wtedy, gdy umierałam ze strachu. Głupiego, nieuzasadnionego strachu. Nieba przemieniają się nade mną, jak w fotoplastikonie. Pod każdym z tych niebios byłam kimś innym. Z dystansu czasu oceniam, że byłam szczęśliwą i zupełnie tego nieświadomą. Chciałam być szczuplejsza, bardziej kochana, inteligentniejsza, bardziej..., bardziej ... bardziej, niż jestem. Bo przecież trochę jestem. Nadal nie jestem bardzo , chociaż chciałabym. Łasi się do mnie jakieś stworzenie. Ono mnie bardzo , jak widać z zachowania. Ale czy to bardzo z jego strony nie jest tym, czym jest tylko dlatego, że nie ma skali porównawczej? Zawsze będzie ktoś bardziej i ktoś mniej . Tylko czasem zyskujemy w oczach innych... i chyba nigdy sprawiedliwie. Trzeba się z tym pogodzić. Ludzie to lustra, w których różne kontury się przeglądały - bardziej lub mniej nasycone różnymi barwami....