Telewizor brzęczy, chwilami porykuje śmiechem tresowanej publiczności. Portal społecznościowy poplumkuje nowymi wieściami z imprez, łóżek, stołów, koszy na śmieci...
Na łóżku co jakiś czas przewala się kudłaty kokon.
Za oknem przelewa się strumień ludzki, aby załatwić sprawy, ukonstytuować swój byt.
A kokon się przewala mimo wskazówki dzielnie przemierzającej drugą popołudniu .
Czego chcieć? Do czego dążyć? Co warto zrealizować? Czy warto?
Dzień mija za dniem.
Jedynem warunkiem egzystencji kokonu jest spożycie trzech ziemniaków z omastą, dwóch do trzech kromek chleba i trzy czarne kawy.
Do tego nie trzeba być wybitnym. Można mieć rentę, emeryturę, kupony które można odcinać, albo kieszonkowe od rodziców...
Kokon powstaje. Fizjologia wyciąga go do łazienki. Przesiaduje tam chwilę.
Wszystko jest szare, ma temperaturę w okolicach dziesięciu stopni. Przez mieszkanie przetacza się co chwila stalowy ciężki i chłodny wiatr.
Bywają takie dni.
Bywają też takie, kiedy kokon jest motylem półnagim, przemierzającym i rozświetlającym mieszkanie. Śmieje się, jak szalony. Sam wypisuje niedorzeczności, wygaduje głupoty tylko po to, aby produkować jak najwięcej słów i odpędzać szary kokon, który znów się czai i chce go złapać w swe czeluści.
Taki głupi cykl. Bełkotliwy i wyduźdany.
Na łóżku co jakiś czas przewala się kudłaty kokon.
Za oknem przelewa się strumień ludzki, aby załatwić sprawy, ukonstytuować swój byt.
A kokon się przewala mimo wskazówki dzielnie przemierzającej drugą popołudniu .
Czego chcieć? Do czego dążyć? Co warto zrealizować? Czy warto?
Dzień mija za dniem.
Jedynem warunkiem egzystencji kokonu jest spożycie trzech ziemniaków z omastą, dwóch do trzech kromek chleba i trzy czarne kawy.
Do tego nie trzeba być wybitnym. Można mieć rentę, emeryturę, kupony które można odcinać, albo kieszonkowe od rodziców...
Kokon powstaje. Fizjologia wyciąga go do łazienki. Przesiaduje tam chwilę.
Wszystko jest szare, ma temperaturę w okolicach dziesięciu stopni. Przez mieszkanie przetacza się co chwila stalowy ciężki i chłodny wiatr.
Bywają takie dni.
Bywają też takie, kiedy kokon jest motylem półnagim, przemierzającym i rozświetlającym mieszkanie. Śmieje się, jak szalony. Sam wypisuje niedorzeczności, wygaduje głupoty tylko po to, aby produkować jak najwięcej słów i odpędzać szary kokon, który znów się czai i chce go złapać w swe czeluści.
Taki głupi cykl. Bełkotliwy i wyduźdany.
Komentarze
Prześlij komentarz