Przejdź do głównej zawartości

Z kamerą pośród osobliwych osobliwości: Zdenia.

W dzisiejszym programie z kamerą pośród osobliwych osobowości przedstawimy wam Zdenię, mieszkankę smutnego miasta, gdzie pada deszcz i ludzie nadużywają wszystkiego oprócz deszczówki. Zdenia jest awangardową miejscową artystką, ubiera się w wyciągnięte swetry, które wizualnie nieco powiększają jej osobę. Bez tego składa się z kości obleczonych skórą li jedynie i kopą kręconych kłaków na łbie. Nic więc wyjątkowego, jak widzicie. O kimś lub o czymś mówić pomimo wszystkiego musimy, albowiem nie po to potrafimy mówić, czytać i pisać aby zapomnieć o tych umiejętnościach które są zarazem przywilejami ludzkości.
Przenosimy się do studia, gdzie Zdenia zaczyna już swój natchniony monolog o swojej bogatej osobowości, jaką posiadać mogą tylko młode i kościste awangardowe artystki.

(...) Snuję się po mieście z własnymi rozterkami, banałami, złudzeniami.
Złudzenia są najgorsze. Unoszą wysoko, ponad chmury, potem na moment przestaje wiać i spadamy na sam dół zażenowani, przegrani, zmęczeni.
Nauczyłam się traktować złudzenia, jak nieszkodliwą fikcję w którą wchodzę z nudów, albo z poczucia nadmiernej samotności. Nie jest to bezpieczne. Zawsze można się zapomnieć. To jak chodzenie po krawędzi tęczy.
Tym razem nie złudzenia wywiodły mnie na długi spacer w strugach deszczu.
To ona mnie sprowokowała. Kobieta Piękna i strachliwa, którą brak złudzeń doprowadza do rozpaczy, do poczucia schyłkowości i obumarcia. Uwielbia skakać na bańkach mydlanych, które puszczają jej mężczyźni. Wdzięczy się wtedy, nosi najładniejsze sukienki, używa swoich najdroższych perfum, pije drinki bez opamiętania i śmieje się jak szalona.
Im więcej baniek do przeskoczenia, tym jej taniec bardziej szalony, a ona piękniejsza.
Nastąpiła przerwa w nadawaniu baniek i spadła na samo dno rozpaczy.
Kobieta o Przeciętnej Urodzie i poczuciu, że ma dużo w sobie z zawziętego młodzieńca - postanowiła zabrać ją na spacer. Zmokły, nasłuchały się muzyki, drżały przytulone do siebie paląc papierosa w parku.
Jedna drżała z powodu braku mężczyzny przy jej boku, druga drżała bo nie wiedziała jak dalej sobą pokierować, czy uda jej się być niezależną, szczęśliwą, niezłomną i inteligentną.
Nie miały szansy się ze sobą dogadać. Każda prowadziła osobny monolog. A obie są jedną osobą. Jest jeszcze więcej osób w tej jednej.
Reszta stanowi jednak swoisty folklor. Jest tam i Przaśna Chłopka chodząca boso po rosie, Wyuzdana Brunetka z niebieskimi oczami o niestygnącym libido, Wrażliwa Nimfa przeglądająca się z dziewiczym uśmiechem w leśnym strumyku, Wielka Diwa, niezwykłej wrażliwości Tancerka, początkująca Pisarka, Pieśniarka na miarę Ewy Demarczyk, Silny Mężczyzna z bicepsami, który cały świat łapie w pół i namiętnie całuje zapierając mu dech i Myśliciel zastanawiający się nad semantyką wszystkiego co napotka z wielkim namaszczeniem i zmarszczeniem czoła.
Wiele jest tych inkarnacji. Nie nudzę się zupełnie. Cieszę się zawsze tak samo, cierpię też zawsze równie dotkliwie.
Zawsze prawdziwie, chociaż czasem cierpią różne części mnie. Czasem rozpacz rozlewa się jak niesforny atrament na całą kartę uczuć.
Chciałabym poznać jeszcze kilka innych kobiet we mnie i kilku mężczyzn.
Do obecnej gamy brakuje mi płaczliwej, Wrażliwej Blondyneczki i silnego, Mądrego Dowódcy, szukam też Mistrza. Mężczyzny inspirującego, któremu bezgranicznie się podporządkuję i przejdę odnowę w mej wierze w świat i piękno.
Po co mi aż taka gwardia przyboczna? Czy nie potrafię być jedną, dobrą, solidną osobą?
Nie wiem. Boję się. Tak bardzo się boję, że potrzebuję różnobarwnych podpórek.
Ci ludzie to moi przyjaciele, to osobowości, które występują w "warunkach idealnych". Nie muszę ich z nikim dzielić, nie mogą mnie okłamać, bo są ze mną zawsze, nie potrafią się na mnie obrazić. Jedni wymagają, inni głaszczą po głowie.
Ostatnio doszło nawet do wyroku.
Kobieta Piękna i strachliwa z Kobietą o Przeciętnej Urodzie i poczuciu, że ma dużo w sobie z zawziętego młodzieńca poszły na spacer pełen brutalnych prawd.
Kobieta Piękna została zaatakowana, że to co robi jest oczywiście piękne, filmowe wręcz, nie prowadzi jednak ostatecznie do niczego, że tylko rozprasza wszystkich, rozpija towarzystwo, ciągle chce być pocieszaną, dając w zamian czasem kilka głupich dowcipów. Z tej rozpaczy, w pijanym widzie Kobieta Piękna i strachliwa wstała z ławki i z drżącym ciałem poszła na plac zabaw, gdzie w ramach chęci zamanifestowania swojej rozpaczy - powiesiła się na drążku.
Wisiała rozpaczliwie. Długo wisiała. Dopóki nie przyszedł Dawca Baniek Mydlanych i nie ożywił jej. I tak kalejdoskop mojej duszy przeistacza się. Ciągle z powodu Kobiety Pięknej i strachliwej. Trzeba babę ubić. Trzeba pozyskać Seryjnego Mordercę bezwzględnego i interesującego. Zajmie to trochę, ale chyba warto pozbyć się tego rozedrganego babsztyla.

Dziękujemy ci Zdenka za tę ciekawą retrospekcję własnej jakże złożonej duszy. Masz potencjał. Napisz książkę. Będziemy na nią czekać. Pij więcej. Będziesz ciekawsza i bardziej potargana. Doda ci to głębi.

Komentarze

  1. Bardzo dobrze; masz potencjał, tylko pij więcej .... ;)
    Sługa,
    Atos

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nieludzki spokój

Znowu jestem sama. W zasadzie nie jestem bardziej sama, niż wczoraj ani bardziej sama, niż jutro. Z tą samotnością jest trochę jak ze świadomością rzeczy, które są nabyte i mamy je niemal od zawsze - są tak codzienne że zapominamy o ich istnieniu. Łapiemy się na tym dopiero gdy ich zabraknie lub gdy napadnie nas melancholia. Wtedy dopiero zdajemy sobie sprawę ze swojego stanu posiadania. I to też raczej wybiórczo. Myśl ludzka jest niestety jak niesforny operator filmowy - chce nagrać dzieło sztuki a wychodzi mu chaotycznie nakręcony czeski film który stawa akcenty nie tam gdzie powinien. Można zatem sądzić, że dopadła mnie lekka melancholia i zaczęłam taksować siebie i swój żywot. No i poczułam się sama. Mało tego! Zdążyłam już nawet wpaść w panikę na ten temat. Poczuć powolne obumieranie czegoś w środku. Jakby w ekspresowym tempie usychało we mnie duże, liściaste drzewo. No ale w zasadzie czego tu się bać? Co tu przeżywać? Wzięłam ostatnio do ręki moją wagę strachów i lęków. Na...

Pociąg do spokoju

Obcość i wyobcowanie. Ulotność, przemijalność, bylejakość, nicość. Łzy same płyną po policzkach. Ręce opadają bezwładnie na kolana, a włosy zmierzwione są i wyblakłe. Takie uczucie ci towarzyszy, jak wtedy, kiedy byłeś małym chłopcem i wracałeś do domu z długiej podróży. Wszystko było niby znane i wiedziałeś gdzie co leży, ale jakieś takie obce, niepokojące i ty jakiś nieswój. Im jesteśmy starsi, tym chwilami jesteśmy coraz bardziej dziećmi. Czujemy to bezpieczeństwo, jakie dawało ciepło słońca i uśmiech najbliższych a zaraz potem poczucie przemijalności tej chwili, że to wszystko już nie wróci. Że możemy mieć inne szczęście, inną bliskość, ale każda przeminie i każda będzie coraz mniej intensywna w porównaniu do poprzedniej. Chwilami osuwasz się w dół, jakbyś zapadał w dziwny, smutny świat, gdzie jesteś nieswój i czujesz wszechobecną śmierć i przemijalność. I to poczucie abstrakcyjności życia: głupoty gonitwy i przeraźliwości ambicji. Pocierasz zimne dłonie o rozpalone łzami pol...

Topory i lustra.

Jestem na dachu. Jest ciepło i przytulnie. Widzę niebo. Widzę wiele jego najpiękniejszych osłon, które dane było mi zobaczyć w życiu. Nawet wtedy, gdy umierałam ze strachu. Głupiego, nieuzasadnionego strachu. Nieba przemieniają się nade mną, jak w fotoplastikonie. Pod każdym z tych niebios byłam kimś innym. Z dystansu czasu oceniam, że byłam szczęśliwą i zupełnie tego nieświadomą. Chciałam być szczuplejsza, bardziej kochana, inteligentniejsza, bardziej..., bardziej ... bardziej, niż jestem. Bo przecież trochę jestem. Nadal nie jestem bardzo , chociaż chciałabym. Łasi się do mnie jakieś stworzenie. Ono mnie bardzo , jak widać z zachowania. Ale czy to bardzo z jego strony nie jest tym, czym jest tylko dlatego, że nie ma skali porównawczej? Zawsze będzie ktoś bardziej i ktoś mniej . Tylko czasem zyskujemy w oczach innych... i chyba nigdy sprawiedliwie. Trzeba się z tym pogodzić. Ludzie to lustra, w których różne kontury się przeglądały - bardziej lub mniej nasycone różnymi barwami....