"Ach chciałabym być szlachcianką upijaną przez szlachciców, uśmiechniętą płową blondynką o gorejących licach i ustach, uśmiechających do złotokłosego młokosa, w sukni z okresu napoleońskiego, podkreślającej moją zgrabną kibić i słuszny wzrost. Młokos zaś, jako szlachcic - ziemianin mógłby uprowadzić mnie do swojego majątku. Moglibyśmy falować razem z łanami dojrzałych zbóż. Byłabym romantycznie zakochaną i mdlejącą od niewinnego pocałunku, kochaną po wieki, wydającą na świat dzieci straszliwie rozpłakane i roześmiane...płynęłabym w kwiatach, karnecikach i biletach od adoratorów, pisałabym wiersze, grała na fortepianie i śpiewała... mówiła piękną francuszczyzną, wirowała na balach... Jakież piękne byłoby to życie! A może kiedyś je przeżyłam?
Może właśnie żyłam w tamtych czasach, ale byłam biedną mieszczką - praczką z niekompletnym uzębieniem, z łapami czerwonymi od chechłania cudzych gaci, z mężem katolikiem - rzeźnikiem, albo cieślą, dziećmi usmarkanymi, w bidnej chałupinie, gdzie latem jest parno i śmierdzi rynsztokiem, a zimą trzeba spać przytulonym do reszty członków rodziny...
Albo moja dusza wirowała gdzieś pod kopułą monumentalnej bazyliki wszechrzeczy i wyczekiwała najlepszego momentu, aby sfrunąć, stać się, stanąć i potem już się zapaść...
Nie wiadomo... świat jest taki zadziwiający nawet w najdrobniejszych szczegółach, wszystko ma swój sens, czas, miejsce..." - tak sobie monologuję chodząc po ulicach w drodze powrotnej do domu, albo przed pójściem spać...
Też tak miewacie???
:)
OdpowiedzUsuńJednakże,gdybym to ja cenzurował,wyciałbym końcówkę o praczce i zostawił wyłącznie czyste i niepokalane marzenie ... wspomnienie ... :)
OdpowiedzUsuńVery touching.Helenka
OdpowiedzUsuń