- Czy można? - zapytała
dziewczyna z warkoczem o kolorze pszenicy i w kwiecistej sukience.
- Można- odpowiedział mężczyzna w wieku średnim, lekko łysiejący.
Po tych słowach ona weszła do pokoju lekko zawstydzona, niemalże na palcach, aby nie stukać obcasami.
- Proszę usiąść- powiedział mężczyzna podnosząc się lekko z fotela zza biurka, wskazując prawą dłonią krzesło naprzeciwko.
- Dziękuję - powiedziała nadal speszona i lekko zgarbiona, po czym usiadła.
- Co panią do mnie sprowadza?- zadał pytanie szybko i bezceremonialnie, gdyż widział już w swoim gabinecie multum zawstydzonych dziewcząt.
- W zasadzie... mm... jakby to powiedzieć... chciałam zapłacić...
- Ale kasa jest po lewo, przy wyjściu, w hallu. - przerwał dziewczynie dość popędliwie. Dbał zawsze o to, aby ludzie nie zajmowali mu za dużo czasu. A zwłaszcza niezrównoważone dziewczątka z prowincji. Bo ona z pewnością jest z prowincji. Jest za grzeczna i zbyt schludnie ubrana.
- Ale ja chciałam zapłacić panu - odpowiedziała ona, jakby zniecierpliwiona. A może bała się, że on przerwie jej, nie zrozumie i wyprosi pospiesznie z gabinetu.
On jednak najwyraźniej był lekko zdziwiony.
- Słucham? Czy ja dobrze rozumiem? Proponuje mi pani w tej sytuacji korzyść majątkową?
- Tak- odpowiedziała tak szybko, że przecięła powietrze. Sama chyba przelękła się swojego zdecydowania, bo momentalnie spuściła wzrok.
- Pani wybaczy. Nadal nie rozumiem. Przecież to absurd. Ja i tak wykonuję zabiegi poza prawem, jak dobrze wiemy. Chce pani jeszcze płacić mi łapówkę? - zapytał zupełnie zadziwiony. Zupełnie nie jak on. On - lekarz-kanalia. Trudniący się aborcją, okradający Państwo Polskie z nowych, niechcianych bękartów, które mogłyby zapewniać mu klientelę na koleje lata. W końcu tak naprawdę nie prowadzi długo praktyki. Niebawem jego pacjentki przekwitną... Ale! Tu siedzi teraz dziewczyna, która nie dosyć, że płaci wysoką kwotę, to jeszcze chce dopłacać. Cóż za kuriozum! Niewyobrażalne. Jeszcze się z czymś takim nie spotkał...
Przez tę gonitwę myśli lekarza przedarły się kolejne, nieśmiałe słowa z ust dziewczyny.
- Proszę pana. To jakaś pomyłka. Nie chodzi mi o mnie. Chodzi o moją siostrę, która ma przyjść do pana jutro na zabieg. Ja panu zapłacę, ile pan sobie życzy... ona nie może usunąć tej ciąży!
Po takich słowach lekarz już zupełnie stracił rezon. Miewał do czynienia z różnymi dziwolągami... ale takiej propozycji jeszcze nie otrzymał.
-Czyli proponuje mi pani podwójną stawkę w zamian za aktorską grę? - z szelmowskim uśmieszkiem zapytał lekarz
- Tak - tym razem lekko przeciągle i stanowczo powiedziała dziewczyna.
- Ciekawe. A jak siostra pani przyjdzie z reklamacją? To co? Mam udawać, że to nie ja? A może, że pomyliłem otwory... a może coś równie niedorzecznego? Proszę pani! Ja jestem lekarzem! Jeżeli przychodzi do mnie pacjent, to moim zadaniem jest mu ulżyć!
Dziewczynę słowa te speszyły już zupełnie. Rzuciła więc dość mięsistą kopertę i wybiegła szybko. Mknęła niczym strzała. Gdy lekarz zorientował się, co się stało - już jej nie było.
A on został z pokaźną kwotą w kopercie i poważnym dylematem moralnym.
Siedział jeszcze godzinę w swoim gabinecie. Otworzył karafkę z whisky i nalał sobie do ciężkiej szklaneczki.
Usiadł na miejscu, gdzie siedziała dziewczyna. Zupełnie nie wiedział co ma zrobić.
Czy zignorować dziewczynę, czy zrobić wedle jej prośby...· Jednakże był kanalią, więc upił się i poszedł do zaprzyjaźnionego mieszkania z czerwonymi zasłonami, aby tam zdefraudować swoją "premię"...
Na drugi dzień siostra tej dziewczyny nie przyszła...
- Można- odpowiedział mężczyzna w wieku średnim, lekko łysiejący.
Po tych słowach ona weszła do pokoju lekko zawstydzona, niemalże na palcach, aby nie stukać obcasami.
- Proszę usiąść- powiedział mężczyzna podnosząc się lekko z fotela zza biurka, wskazując prawą dłonią krzesło naprzeciwko.
- Dziękuję - powiedziała nadal speszona i lekko zgarbiona, po czym usiadła.
- Co panią do mnie sprowadza?- zadał pytanie szybko i bezceremonialnie, gdyż widział już w swoim gabinecie multum zawstydzonych dziewcząt.
- W zasadzie... mm... jakby to powiedzieć... chciałam zapłacić...
- Ale kasa jest po lewo, przy wyjściu, w hallu. - przerwał dziewczynie dość popędliwie. Dbał zawsze o to, aby ludzie nie zajmowali mu za dużo czasu. A zwłaszcza niezrównoważone dziewczątka z prowincji. Bo ona z pewnością jest z prowincji. Jest za grzeczna i zbyt schludnie ubrana.
- Ale ja chciałam zapłacić panu - odpowiedziała ona, jakby zniecierpliwiona. A może bała się, że on przerwie jej, nie zrozumie i wyprosi pospiesznie z gabinetu.
On jednak najwyraźniej był lekko zdziwiony.
- Słucham? Czy ja dobrze rozumiem? Proponuje mi pani w tej sytuacji korzyść majątkową?
- Tak- odpowiedziała tak szybko, że przecięła powietrze. Sama chyba przelękła się swojego zdecydowania, bo momentalnie spuściła wzrok.
- Pani wybaczy. Nadal nie rozumiem. Przecież to absurd. Ja i tak wykonuję zabiegi poza prawem, jak dobrze wiemy. Chce pani jeszcze płacić mi łapówkę? - zapytał zupełnie zadziwiony. Zupełnie nie jak on. On - lekarz-kanalia. Trudniący się aborcją, okradający Państwo Polskie z nowych, niechcianych bękartów, które mogłyby zapewniać mu klientelę na koleje lata. W końcu tak naprawdę nie prowadzi długo praktyki. Niebawem jego pacjentki przekwitną... Ale! Tu siedzi teraz dziewczyna, która nie dosyć, że płaci wysoką kwotę, to jeszcze chce dopłacać. Cóż za kuriozum! Niewyobrażalne. Jeszcze się z czymś takim nie spotkał...
Przez tę gonitwę myśli lekarza przedarły się kolejne, nieśmiałe słowa z ust dziewczyny.
- Proszę pana. To jakaś pomyłka. Nie chodzi mi o mnie. Chodzi o moją siostrę, która ma przyjść do pana jutro na zabieg. Ja panu zapłacę, ile pan sobie życzy... ona nie może usunąć tej ciąży!
Po takich słowach lekarz już zupełnie stracił rezon. Miewał do czynienia z różnymi dziwolągami... ale takiej propozycji jeszcze nie otrzymał.
-Czyli proponuje mi pani podwójną stawkę w zamian za aktorską grę? - z szelmowskim uśmieszkiem zapytał lekarz
- Tak - tym razem lekko przeciągle i stanowczo powiedziała dziewczyna.
- Ciekawe. A jak siostra pani przyjdzie z reklamacją? To co? Mam udawać, że to nie ja? A może, że pomyliłem otwory... a może coś równie niedorzecznego? Proszę pani! Ja jestem lekarzem! Jeżeli przychodzi do mnie pacjent, to moim zadaniem jest mu ulżyć!
Dziewczynę słowa te speszyły już zupełnie. Rzuciła więc dość mięsistą kopertę i wybiegła szybko. Mknęła niczym strzała. Gdy lekarz zorientował się, co się stało - już jej nie było.
A on został z pokaźną kwotą w kopercie i poważnym dylematem moralnym.
Siedział jeszcze godzinę w swoim gabinecie. Otworzył karafkę z whisky i nalał sobie do ciężkiej szklaneczki.
Usiadł na miejscu, gdzie siedziała dziewczyna. Zupełnie nie wiedział co ma zrobić.
Czy zignorować dziewczynę, czy zrobić wedle jej prośby...· Jednakże był kanalią, więc upił się i poszedł do zaprzyjaźnionego mieszkania z czerwonymi zasłonami, aby tam zdefraudować swoją "premię"...
Na drugi dzień siostra tej dziewczyny nie przyszła...
Most clever! Congratulations, Rudolphina - Helenka
OdpowiedzUsuń