Czekałam na nią w pobliżu kamienicy, w której obie nie tak dawno mieszkałyśmy.
Zauważyłam ją od razu.
Tego dnia, gdy ją zobaczyłam po wielu miesiącach - była o wiele piękniejsza. Dzieli nas niewielka różnica wieku,a czułam się przy niej zawsze jakoś tak dobrze, spokojnie, bezpiecznie.
Wyprawiała zawsze cudowne urodziny. Kiedy było mi źle - mogłam do niej uciec korytarzem śmierdzącym uryną i stęchlizną, po omacku. Na końcu tej wędrówki była jednak bardzo przytulna przystań. Coś czego nie da się zamknąć w słowach.
Można ją jedynie przyrównać do człowieka - ślimaka, który niezależnie od sytuacji zawsze wytwarza domową atmosferę, jakby dzierżył dom na swych barkach.
Tego dnia była jak Księżyc w pełni. Widać było, że przepływa przez nią harmonia. Coś co można nazwać z egzaltacją błogosławieństwem.
Nasze drogi szybko się rozeszły. Szkoda, że tak szybko.
Przemknęła chyba po to przez moje życie, aby poznać mnie z kolejną cudowną kobietą dzięki której nauczyłam się wiele.
Nade wszystko jednak po to, abym mogła zobaczyć, że warto robić rzeczy, które uważasz za słuszne, nawet jeśli cały świat twój mówi ci, że oszalałaś.
Za to Ci Magdo dziękuję.
Komentarze
Prześlij komentarz