Przejdź do głównej zawartości

Ciężka szarada.

Wieczór, taki jak dziś. Może to nawet właśnie ten wieczór.
Siedzi z głową podpartą na łokciach.
Czeka, paląc papierosa i słuchając muzyki. Bałuty szemrzą, jak zwykle. Kot galopuje za wyimaginowaną ofiarą wykrzykując przy tym radośnie.
Czuła się ostatnio niespokojnie. Piła co wieczór, jęczała z bólu, rwała włosy z głowy.
Błagała o łaskę, o ukojenie. O zatopienie w ramionach spokoju.
I raptem, dziś dotarło do niej po wielu latach poszukiwania go, że marzenie się spełniło. Że jest na drodze do tego, aby mieć wszystko to, co tak miłe, o czym się śni.
Zadziwiająco nie była to kojąca nowina.
Siedzi udręczona szczęściem, które przyszło.
Znakomita część zwycięzców gier liczbowych rzuca swoje losy dla zabawy, bez refleksji głębszej jakie mogą być tego konsekwencje. A potem, raptem radosna nowina, która jest jak ołowiana kula u nogi przyczepiana niegdyś skazańcom: uderza i siada na klatce piersiowej, i dusi. 
Okazuje się, że marzenie się spełniło. Los uśmiechnął się wykrzywionym ryjem satyra.
I pytanie: czy gotowość na wszystko, co nas spotka jest cnotą?
Chyba jest po prostu użyteczna.

Siedzi teraz bezużyteczna dla wszelkiej pomyślności. 
Nie węszy nawet podstępu wokół tego szczęścia. Po prostu jest ono zbędnym balastem.
Wie, że szczęście jest zgubne i uzależniające. Dlatego stroni od narkotyków. Stroni od ekstatycznych ramion Tolibowskiego i woni odurzających nenufarów. 
Niepokój to jej ojciec, a matką samotność.
Teraz widzi w sobie wolnego człowieka, który wreszcie pojął naukę, którą dało życie. Coś, co było przekleństwem - stało się powietrzem.
Te wszelkie dążności, drżączki, rozpacze, darcie włosów z głowy...
Czym to było?
Chyba jedynie przekalkowaniem życia innych ludzi na swoje własne.
Okazało się zwyczajnie w świecie, że nie chce przestać żyć, tak jak żyje.
Wyzbyła się naiwności. Tej dziecinnej, która zawsze i wszędzie wyciąga rękę, aby ostatecznie zawisnąć w próżni świata. Stoi wyprostowana na pustyni, zwrócona obliczem do słońca. 
Znów po prostu idzie.
Tak, jak zawsze. Ciesząc się, że nie potrzebuje zmian, które chciała na siłę na sobie wymóc przez te wszystkie lata, kiedy odtrącano ją jak ślepe kocię z pobłażliwym uśmieszkiem.
Teraz to ona tak się uśmiecha do świata.
A wszystko przez jedno przepięcie w powietrzu, przez ułamek sekundy.
Obraz zaczął się układać w zabawną, piękną i spójną całość.
 Przestała czekać. Od dziś po prostu siedzi i rozmyśla, zadziwiona faktem jak proste było rozwiązanie tej ciężkiej szarady.

Komentarze

  1. Bardzo dobry tekst, mniemam, że kontynuacja "Porażonej porażkami". A conajmniej w tym samym tonie. No i dobra zmiana i urozmaicenie nastroju po ostatnich dozach romantyzmu i groteski. Warto by to wszystko jakś połaczyć i opublikować :)
    Pozdrawiam,
    Atos

    OdpowiedzUsuń
  2. Atos trafil w samo serce, calkiem sie z nim zgadzam,
    Sara

    OdpowiedzUsuń
  3. To znaczy chcialam powiedziec w sedno. Gratuluje.
    Pozdrawiam,
    Sara

    OdpowiedzUsuń
  4. Excellent tale again, I agree that obviously it is a continuation of "Porazonej porazkami". Good point.
    Congratulations, Rudolphina, Greetings,
    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dobre. I tez ja mysle to jest dalszy ciag "Porazonej porazkami'.
    Pozdrawiam, Rudolphina,
    Georgeta

    OdpowiedzUsuń
  6. Very good and interesting story, Rudolphina, and surely it is a continuation of "Porazona porazkami". You created a great set of short tales.
    Greetings and Cheers,
    Helena

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nieludzki spokój

Znowu jestem sama. W zasadzie nie jestem bardziej sama, niż wczoraj ani bardziej sama, niż jutro. Z tą samotnością jest trochę jak ze świadomością rzeczy, które są nabyte i mamy je niemal od zawsze - są tak codzienne że zapominamy o ich istnieniu. Łapiemy się na tym dopiero gdy ich zabraknie lub gdy napadnie nas melancholia. Wtedy dopiero zdajemy sobie sprawę ze swojego stanu posiadania. I to też raczej wybiórczo. Myśl ludzka jest niestety jak niesforny operator filmowy - chce nagrać dzieło sztuki a wychodzi mu chaotycznie nakręcony czeski film który stawa akcenty nie tam gdzie powinien. Można zatem sądzić, że dopadła mnie lekka melancholia i zaczęłam taksować siebie i swój żywot. No i poczułam się sama. Mało tego! Zdążyłam już nawet wpaść w panikę na ten temat. Poczuć powolne obumieranie czegoś w środku. Jakby w ekspresowym tempie usychało we mnie duże, liściaste drzewo. No ale w zasadzie czego tu się bać? Co tu przeżywać? Wzięłam ostatnio do ręki moją wagę strachów i lęków. Na...

Pociąg do spokoju

Obcość i wyobcowanie. Ulotność, przemijalność, bylejakość, nicość. Łzy same płyną po policzkach. Ręce opadają bezwładnie na kolana, a włosy zmierzwione są i wyblakłe. Takie uczucie ci towarzyszy, jak wtedy, kiedy byłeś małym chłopcem i wracałeś do domu z długiej podróży. Wszystko było niby znane i wiedziałeś gdzie co leży, ale jakieś takie obce, niepokojące i ty jakiś nieswój. Im jesteśmy starsi, tym chwilami jesteśmy coraz bardziej dziećmi. Czujemy to bezpieczeństwo, jakie dawało ciepło słońca i uśmiech najbliższych a zaraz potem poczucie przemijalności tej chwili, że to wszystko już nie wróci. Że możemy mieć inne szczęście, inną bliskość, ale każda przeminie i każda będzie coraz mniej intensywna w porównaniu do poprzedniej. Chwilami osuwasz się w dół, jakbyś zapadał w dziwny, smutny świat, gdzie jesteś nieswój i czujesz wszechobecną śmierć i przemijalność. I to poczucie abstrakcyjności życia: głupoty gonitwy i przeraźliwości ambicji. Pocierasz zimne dłonie o rozpalone łzami pol...

Topory i lustra.

Jestem na dachu. Jest ciepło i przytulnie. Widzę niebo. Widzę wiele jego najpiękniejszych osłon, które dane było mi zobaczyć w życiu. Nawet wtedy, gdy umierałam ze strachu. Głupiego, nieuzasadnionego strachu. Nieba przemieniają się nade mną, jak w fotoplastikonie. Pod każdym z tych niebios byłam kimś innym. Z dystansu czasu oceniam, że byłam szczęśliwą i zupełnie tego nieświadomą. Chciałam być szczuplejsza, bardziej kochana, inteligentniejsza, bardziej..., bardziej ... bardziej, niż jestem. Bo przecież trochę jestem. Nadal nie jestem bardzo , chociaż chciałabym. Łasi się do mnie jakieś stworzenie. Ono mnie bardzo , jak widać z zachowania. Ale czy to bardzo z jego strony nie jest tym, czym jest tylko dlatego, że nie ma skali porównawczej? Zawsze będzie ktoś bardziej i ktoś mniej . Tylko czasem zyskujemy w oczach innych... i chyba nigdy sprawiedliwie. Trzeba się z tym pogodzić. Ludzie to lustra, w których różne kontury się przeglądały - bardziej lub mniej nasycone różnymi barwami....