Przejdź do głównej zawartości

Z cyklu: " Szkic o wodzie pisany" CZ.2

Joanna weszła do środka. Panował tam frapujący półmrok. W powietrzu wisiał dym kadzideł. Z tego półmroku wyłoniła się cicho sylwetka kobiety. 
- Paniuńcia niech wejdzie - powiedziała kobieta i wskazała drzwi do pokoju. Joanna pokornie weszła dalej. Chód jej jednak był niepewny. Szła na palcach po wyjątkowo miękkim dywanie. 
- Paniuńcia niech siada - wydała kolejne polecenie kobieta. Joanna znów z wielką pokorą usiadła na krześle, przy owalnym stole, z wielkim świecznikiem usytuowanym z boku. Kobieta również usiadła. Teraz było widać, ze usta ma dziwnie sine i piękne, czarne, migdałowe oczy. 
- To, po co paniuńcia przyszła? - zapytała kobieta.
- Chciałam napić się kawy - wybełkotała Joanna zgodnie z prawdą.
- Ach! Paniuńcia raz pierwszy, jak widzę. - z ironią powiedziała, po czym wyszła na moment. Wróciła dość szybko, a może tylko tak się Joannie wydawało, bowiem przestrzeń tak ją zaciekawiła, że zupełnie straciła rachubę czasu. 
- Proszę kawa.- podała jej bezceremonialnie wróżka.
- Dziękuję bardzo.
- No to, co chce Paniuńcia wiedzieć? 
- W zasadzie, to chciałam tylko wypić kawę w jakimś interesującym miejscu. W pobliżu nie znalazłam żadnej kawiarni i raptem ten szyld... uznałam, że to będzie przyjemna odmiana.
- Tak. Dobrze. Przyjmijmy Paniuńci wersję. - z lekkim pobłażaniem powiedziała wróżka. Potem wstała, zapaliła jakieś kadzidło i chodziła wokół pokoju, szepcząc sobie tylko wiadome formułki, czy zaklęcia. Joanna piła kawę. Była jednak tak zadziwiona, co będzie dalej, że niemal wrzątek wypiła w ciągu kilku minut, czując przy tym na zębach sporą ilość fusów.
- Wypiłam.  Co teraz? - wróżka podeszła do niej, zerknęła w głąb filiżanki, sprawdzając czy w istocie są tam tylko fusy, po czym  odwróciła ją do góry dnem i zaczęła machać kadzidłem nad Joanną. Zadziwiające było to, że chociaż wróżka stała nad nią - ona nadal nie rozumiała, co tamta mówi. Nie mogła nawet poznać, co to za język.
W pewnym momencie coś, jakby przecięło powietrze. Wróżka znów siedziała naprzeciwko Joanny, trzymając w dłoni filiżankę.
Oglądała konfigurację fusów bardzo dokładnie. Długo siedziała w milczeniu. Przysunęła sobie nawet bliżej świecznik. Joannie zrobiło się duszno. Czuła jak całe ciało pokryły mrówki, krew dziwnie krąży. Myślała, że zaraz zemdleje.
- Oooo ciekawa konfiguracja Joanno! 
- Słucham? - z niedowierzaniem zapytała. Przecież wróżka nie miała prawa znać jej imienia!
- Masz na imię Joanna, jesteś młodą, energiczną, samotną kobietą. Przed tobą dużo dobrego i dużo ciekawego. Odniesiesz wielki sukces. Ale śmierć krąży wokół ciebie. Uważaj. Widać, że chcesz żyć w harmonii. Znajdzie się i mężczyzna. Orzeł jakowyś. Nadfrunie niebawem. To będzie dobry człowiek. Dość zwyczajny na pierwszy rzut oka... reszta słów wróżki, która zaczęła mówić w napięciu i w transie - zlały się już Joannie w jedno. Była tak odurzona tymi słowami, dymem, że więcej nie była w stanie udźwignąć. Zapadła w jakieś odrętwienie. Sam fakt, że ktoś powie jej, co się zdarzy - brzmiał jakby zaraz ktoś jej miał zapaść wyrok w jej sprawie, którego treść, dość skondensowana może przygnieść. Na życie to się jakoś rozkłada - a tu? No i ten Orzeł? O co chodzi? Fakt! Rodzina już ją pomału przypiera ją do muru, że powinna założyć nową komórkę społecznie pożyteczną, ale...

- To na tyle Paniuńciu. Należy się tyle, co za pięć kaw w Honoratce- Joanna pospiesznie odliczyła kwotę, podziękowała i wyszła.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieludzki spokój

Znowu jestem sama. W zasadzie nie jestem bardziej sama, niż wczoraj ani bardziej sama, niż jutro. Z tą samotnością jest trochę jak ze świadomością rzeczy, które są nabyte i mamy je niemal od zawsze - są tak codzienne że zapominamy o ich istnieniu. Łapiemy się na tym dopiero gdy ich zabraknie lub gdy napadnie nas melancholia. Wtedy dopiero zdajemy sobie sprawę ze swojego stanu posiadania. I to też raczej wybiórczo. Myśl ludzka jest niestety jak niesforny operator filmowy - chce nagrać dzieło sztuki a wychodzi mu chaotycznie nakręcony czeski film który stawa akcenty nie tam gdzie powinien. Można zatem sądzić, że dopadła mnie lekka melancholia i zaczęłam taksować siebie i swój żywot. No i poczułam się sama. Mało tego! Zdążyłam już nawet wpaść w panikę na ten temat. Poczuć powolne obumieranie czegoś w środku. Jakby w ekspresowym tempie usychało we mnie duże, liściaste drzewo. No ale w zasadzie czego tu się bać? Co tu przeżywać? Wzięłam ostatnio do ręki moją wagę strachów i lęków. Na...

Pociąg do spokoju

Obcość i wyobcowanie. Ulotność, przemijalność, bylejakość, nicość. Łzy same płyną po policzkach. Ręce opadają bezwładnie na kolana, a włosy zmierzwione są i wyblakłe. Takie uczucie ci towarzyszy, jak wtedy, kiedy byłeś małym chłopcem i wracałeś do domu z długiej podróży. Wszystko było niby znane i wiedziałeś gdzie co leży, ale jakieś takie obce, niepokojące i ty jakiś nieswój. Im jesteśmy starsi, tym chwilami jesteśmy coraz bardziej dziećmi. Czujemy to bezpieczeństwo, jakie dawało ciepło słońca i uśmiech najbliższych a zaraz potem poczucie przemijalności tej chwili, że to wszystko już nie wróci. Że możemy mieć inne szczęście, inną bliskość, ale każda przeminie i każda będzie coraz mniej intensywna w porównaniu do poprzedniej. Chwilami osuwasz się w dół, jakbyś zapadał w dziwny, smutny świat, gdzie jesteś nieswój i czujesz wszechobecną śmierć i przemijalność. I to poczucie abstrakcyjności życia: głupoty gonitwy i przeraźliwości ambicji. Pocierasz zimne dłonie o rozpalone łzami pol...

Topory i lustra.

Jestem na dachu. Jest ciepło i przytulnie. Widzę niebo. Widzę wiele jego najpiękniejszych osłon, które dane było mi zobaczyć w życiu. Nawet wtedy, gdy umierałam ze strachu. Głupiego, nieuzasadnionego strachu. Nieba przemieniają się nade mną, jak w fotoplastikonie. Pod każdym z tych niebios byłam kimś innym. Z dystansu czasu oceniam, że byłam szczęśliwą i zupełnie tego nieświadomą. Chciałam być szczuplejsza, bardziej kochana, inteligentniejsza, bardziej..., bardziej ... bardziej, niż jestem. Bo przecież trochę jestem. Nadal nie jestem bardzo , chociaż chciałabym. Łasi się do mnie jakieś stworzenie. Ono mnie bardzo , jak widać z zachowania. Ale czy to bardzo z jego strony nie jest tym, czym jest tylko dlatego, że nie ma skali porównawczej? Zawsze będzie ktoś bardziej i ktoś mniej . Tylko czasem zyskujemy w oczach innych... i chyba nigdy sprawiedliwie. Trzeba się z tym pogodzić. Ludzie to lustra, w których różne kontury się przeglądały - bardziej lub mniej nasycone różnymi barwami....