Przejdź do głównej zawartości

Anegdota.

Bywają takie chwile, kiedy zdarzają nam się anegdoty.
Uwielbiam je, ale nigdy nie przeżyłam takiej "z krwi i kości".
Do dziś.
Właśnie wracałam do domu, w którym jak większość z Was wie - mieszkam z Hellą (czarną, małą kociną z którą często leniąc się na tapczanie, dywagujemy na temat świata, a zwłaszcza mężczyzn).
Zobaczyłam, że wygląda za mną przez okno, więc rozpromieniona zaczęłam do niej machać.
Zauważył to podpity ( jak to bywa na Bałutach, dzielnicy w której mieszkam) mężczyzna w średnim wieku. Spojrzał na mnie ze smutkiem i powiedział:
- Jak bardzo chciałbym tak do kogoś machać - i zamachał do mnie, aby zaprezentować.
Uśmiechnęłam się nieco zbita z tropu, po czym dodał:
- Przepraszam... miłego dnia - przechodząc przez ulicę, najpewniej w stronę monopolowego.

Dopiero po pewnym czasie, gdy drzwi klatki schodowej zatrzasnęły się na mną, wybuchłam śmiechem.
Gdyby zobaczył do kogo macham, może wcale nie powiedziałby tego, co wybrzmiało ostatecznie.



Komentarze

  1. Dear Rudolphina,I truly admire your writing.I understand a lot of Polish,and I translate a lot which I do not understand.
    Greetings from Constanța,Georgeta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dear Georgeta!
      Thanks for this nice words. But I'm really interresting why do You know polish
      language.
      If You feel better "in english" You may read my english blog, where I have most of this posts (http://beyonddabove.blogspot.com/)
      Have a nice time, and write sometimes to me. ;)

      Usuń
    2. Hi Rudolphina, Thank you for the link, I'll read them.
      My Polish; well, a log story. My great granfather was Polish, but we did not really speak Polish. We learnt a bit with my sister so we could talk and other children would not understand. But then, in 2006, I spent six months in Poland at the student exchange program at the University of Gdansk, Marine Biology. And, with some background I had, I picked up a lot. Then I travelled quite extensively through Poland, visiting the major cities. No, I didn't come to Lodz. But I went to Warsaw, Krakow, Wroclaw, Poznan and many others. So it is the whole secret :)
      Regards,
      Gerogeta

      Usuń
    3. PS:apology for missing letters,but I'm writing on my phone now,still in bed :)

      Usuń
  2. Gratuluję świetnego blogu i pomysłowych tekstów. Ponadto,widać,że ma Pani szerokie grono zagranicznych czytelników jak na polskojęzyczne teksty.Czekamy na nowe.
    Pozdrawiam,
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję serdecznie. Prowadzę bloga od lutego 2013 roku. Przez bardzo długi czas pisałam tylko i wyłącznie z jakieś wewnętrznej potrzeby. Cały kontekst mojej obserwacji świata wpływa na to, że wiele rzeczy mnie fascynuje, z niektórymi nie jestem się w stanie pogodzić, ponadto cały czas śmieję się i rozpaczam zwinięta w kłębek imitując własnego kota.
    Teraz wreszcie wyszliście z cienia i dajecie znak, że jesteście. To dla mnie bardzo ważne. To napędza, ale przypomina o odpowiedzialności.
    Jestem bardzo wzruszona, że ktoś tam czyta, że się śmieje, snuje refleksje.
    Dziękuję!!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj,
    Wahałem się nieco, czy napisać ten komentarz, nieco krytyczny, ale nie złośliwy. Otóż to, co mnie trochę razi to nierówność poziomu tekstów. O ile opowieści wcześniejsze, zwłaszcza moje ulubione "Opowieści tramwajowe" oraz "Szkice postaci" są doskonałe, głęboko przemyślane i doszlifowane, to te ostatnie wypadają bladziej, nieskładniej, w pospiechu pisane by szybko opublikować. Trochę jak kartka do cioci z wakacji. Wiem, że trudno zawsze utrzymać ten sam poziom, zwłaszcza, gdy ustawiłaś sobie poprzeczkę wysoko, radziłbym jednak więcej refleksji i mniej pośpiechu.
    W podsumowaniu, teksty nowe również są dobre, ale nie aż tak dobre jakbym oczekiwał odnosząc je to poprzednich, stąd uczucie pewnego niedosytu.
    To jest z resztą tylko moja, prywatna uwaga i mogę nie mieć racji. Mam nadzieję, że się nie obrazisz za szczerość.
    Oczekując następnych tekstów, pozdrawiam i - pełen szacun,
    MK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I disagree largly.These cycles are completely diferent and mustn't be compared, nor related to each other. Just entirely diferent things.
      Georgeta

      Usuń
    2. Georgeta is right,
      Elizabteh

      Usuń
    3. Drogi MK!
      Dziękuję za szczerą ocenę. Dziękuję, ze w takiej formie i w taktowny sposób została wyrażona. Tak, czy inaczej, pocieszam się myślą, że gdybym pisała straszną "chałę", to nie poświęciłbyś mi tyle czasu. Dzięki wielkie i zapraszam do Łodzi !!! ;)

      Usuń
  5. Absolutely. He doesn't know what he is talkingabout ! Rudolphino, carry on, you write well !
    Greetings,
    Helenka and Eva

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dear Girls!
      I'm really happy, that You're defending my creations!
      No one has such likeable and valiant readers like me.
      Have a nice day!!!!!

      Usuń
  6. Witaj,MK; muszę tu stanąć w obronie Rudolphiny,gdyż moim zdaniem oparłeś swą ocnę, którą mimo wszystko odbieram jako pozytywną, na dwu zasadnichych błędach: błędnym punkcie odniesienia i błędnym założeniu konstrukcji cylki.
    Pozdrawiam,
    Wojtek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam - ocenę,zjadłem lietrkę

      Usuń
    2. Bravo Wojtek,perfect riposte, straight to the point :) Congratulations!
      Greetings,
      Georgeta

      Usuń
    3. Well written, Wojtku
      Helenka

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ośliniona tęsknota.

Tak właściwie, to teraz, chwilę przed trzecią nad ranem - poczułam, że tęsknię. Spotęgował to fakt, że byłam dziś w wielu miejscach. I kilka razy z kimś na pozór zwykłym, i jakimś takim mało przebojowym. Miał jednak jedną cudowną zaletę - nie udawał kogoś, kim nie jest i nie był. Kłamał. Owszem. Okłamywał nawet samego siebie, ale jakoś przedziwnie został człowiekiem. I właśnie o tej trzeciej w nocy zatęskniłam chociażby za jego kłamstwem. Za czymkolwiek. "Urocze niewolnictwo" - powiecie. Być może. A może na moim brzegu, oprócz śmieci wylądował kawałek czegoś wyjątkowego? Fala mi to stara się wyrwać, a ja wchodzę w to morze. Nigdy nic nie udało mi się wyłowić, ale też nigdy nie utonęłam. Tym razem też tak się nie zdarzy. W zasadzie, to nic się nie zdarzy. Ot, człowiek znalazł coś wyjątkowego i chce to pozyskać na własność. I pozostaje tęsknota. Piękna i wzniosła. W sam raz na oślinione i zapłakane piosenki, śpiewane przez podlotki. Potem już nikt nie chce się do

Tęskniąca za dzikami.

Minęły mi dni. Było ich kilka. Nie pamiętam niestety jak. Względnie kojarzę podnoszenie i kładzenie głowy na poduszkę. Reszta pozostaje strzępkiem, refleksem. Moje nogi w twoim garbusie, czerwona szminka z moich ust roztarta na twoim ciele, moje czerwone zęby, twoje czerwone zęby. Jakiś las. Dużo lasu. Wiele z jesieni miał ten las. Twoja ciepła, miękka dłoń uchwyciła moją. Onieśmieliła ją, w skutek czego zesztywniała z konsternacji. Potem zaczęła niepewnie ruszać palcami, jakby chciała się otrząsnąć z zaskoczenia. Ostatecznie zacisnęła się nieco na twojej, aby pokazać, że nie jest bierna. Szły nasze dłonie w uścisku. My natomiast zupełnie osobno, w napięciu żeby niczego nie zepsuć. Tkwiliśmy w zupełnej ciszy. Ta cisza aż wyła rozpaczą dwojga, którzy tak pragną że aż nie mogą. Potem jakaś knajpka w lesie. Wódka i kiełbasa, kiełbasa z wódką, zapomniany chleb z musztardą - do tego też wódka. Potem znów las. Pośrodku niego horda dzików. Biegną w naszą stronę. Chcemy na drzewo, ale mi s

Anabelle

Cisza. W oddali słychać jadący tramwaj. Jest noc.  Anabella siedzi w swoim pięknym, nowym fotelu marki IKEA. Słucha Milesa Davisa i zanurza się w swoim zakochaniu, które przeżywa. Spotkała chłopca, jak guma balonowa: o intrygującym smaku ust i wybuchowej osobowości. Nie jest nadzwyczajny, ale JEST. W końcu każda dziewczyna marzy, żeby mieć chłopca. To takie ważne, konstytuujące ją. Nikt przecież nie zapyta jej jaką książkę przeczytała, ani co sądzi o podatku katastralnym, bo to strasznie nudne. Chłopiec ma na imię Andrzej. Jest wysoki, smukły, ma piękne oczy i ciepłe dłonie, które chwytają ją wpół. Ubiera się standardowo i uczesany też jest na Justina Biebera. Ma pieprzyk na skroni... A może nie! Może niech będzie krępym brunetem, który na ramieniu wytatuował sobie jej imię... Albo niech będzie jakimś jeszcze nieznanym muzykiem z kapeli podwórkowej... Anabella nie wie w zasadzie czy się zakochała, no ale przecież w kimś musi.  Wybiera ostatecznie Billa Muraya. Ma takie pię