Przejdź do głównej zawartości

CIEnie

Snują się cienie po Bałutach. Nie są inwazyjne. Kuleją.
Czasem zarzężą kaszlem - mieszanką spirytusu i machorki zbieranej z rynsztoków.
Kiedyś mieli swoje życie, marzenia, plany... ale zaniechali tego wszystkiego w imię powolnej śmierci i wtapiania się w szarość i brunatność tutejszych trotuarów.
Z południa idzie Elegant w kaszkiecie w niegdysiejszą kratę, która pamięta jeszcze jego zmarłą w wypadku córeczkę i żonę. Był lekarzem. Stracił wiarę w to, co robił i... WYSZEDŁ.
Gdzieś z odmętów "Limanki" idzie Zdenia. Niegdysiejsza piękność, która przeminęła wraz z karczmą "Rybka", gdzie za ciężko zarobione pieniądze agronomów - oddawała swe ciało na liściach sałaty i marchwiowej naci. Dziś oddaje się jedynie Zbyniowi, który czasem w ramach gry wstępnej daje jej kuśtyczek denaturatu. Zdenia wtedy z drżenia delirycznego przechodzi do drżączek spowodowanych kąsaniem mend Zbynia.
Jest również Ojciec Izydor. On zawsze idzie na północ z północy: zawsze ma na sobie wielką kapotę, umorusany jest na twarzy popiołem, bo gdzieś słyszał, ze w średniowieczu "ablucje na sucho" chroniły przed chorobą. Idąc nigdy nie zwraca uwagi na ruch miejski, przez co często blokuje go na bałuckich skrzyżowaniach.
Jest również Król Miedzi. Ten jest najbardziej pracowity - cały dzień wystruguje z gumowych oprawek kabli - złoto rynsztoka. Nie zna plastikowego pieniądza, nie zna w zasadzie żadnego innego, oprócz miedzi, która jest nie tylko jego pieniądzem, ale wręcz kapitałem.

Wypadli z trybów naszej Wielkiej Machiny, tworząc dziwaczne podzespoły dudniące na przystanku tramwajowym, o każdej porze dnia i nocy. Ich dobytek stanowią nasze śmieci.
Są współczesnymi kontynuatorami idei poszukiwania skarbów. Są rozbitkami w naszej zglobalizowanej wiosce. I snują się jako cienie w naszym cieniu. W zasadzie są bajeczni jak z Disneya: mają swoje idee, przygody, może nawet miłości, tylko... bajki wszelkie wsadźmy tam, gdzie ich miejsce.







Komentarze

  1. Znów wyżyny twórczości,Rudolphino. Nad teksty dobre tekst wybitny dałaś,podkreślając go w dodatku muzyką/wybacz,że słowem zażartuję sobie - adekwatną :)
    Gratulacje, tak trzymaj, a krytyki się nie obawiaj ... w końcu to Baluty; "długo znajdziemy,gdzie mieszka ?? " (żartuję oczywiście).
    Ściskam,
    Wojtek

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rudolphino, briliant !!! Congratulations.
    A bit sad, but very touching. And, I agree with Wojtek. Don't worry about some silly "citics", we all will always stand by you. It is them who should worry, if they deal with
    us :)
    All the best,
    Helenka

    OdpowiedzUsuń
  4. PS: I will always stand for you, Kafka and Pluhar :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dear Helenka!

    I am very grateful for this kind words!
    Kafka and Schultz are my favourite writers, but I never thought about Pulhar! I must change this!!!!

    Meanwhile I'm going on a vacations ,to Zakopane. I' ll think about You my Dear Friends, and about stories which I'll write You, when I come back.
    Kisses!!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thank you, all the best :)
      Elizabeth

      Usuń
  6. Gand work, Rudolphine, great story, I really love it.
    I see you are going for holidays to Zakopane. I was there twice and I enjoyed it very much. Have a great time.
    Greetings,
    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja sie odwzylam pisac po polsku. Jezeli ja robie bledy to przepraszam i prosze o cierpliwosc.
    Rudolphina, to jest bardzo piekne opowiadanie, gratuluje mocno. To opowiadanie jest "Grande" !
    Do jego jest piekna muzyka. Ja juz nie pamietam, ale czy to spiewa Marek Grechuta ?
    Baluty to jest fragment Twoje miasto Lodz, czy tak ?
    O złe i glupi krytyki "MK" Ty sie nie denerwuje, one jeszcze nie znaja Georgeta i one beda plakac ;)
    Wojtek mowi my jak "Trzy Muszkietery" - all for one, one for all !
    Mnie sie Twoje opowiadania bardzo podoba, wszystkie je.
    Miej bardzo dobra wakacja. Pozdrawiam,
    Gerogeta

    OdpowiedzUsuń
  8. Georgeto!

    Jesteś niezwykle waleczną kobietą!
    Utwór zamieszczony, to piosenka Grzegorza Turnaua, który może nie jest kontynuatorem bezpośrednim Grechuty, ale fani Grechuty często sięgają po twórczość Turnaua.
    Dajcie już spokój temu biednemu MK. Przecież nie chciał źle.
    Dziękuję jeszcze raz za słowa uznania. To piękne!
    A Bałuty, to jest dzielnica w Łodzi, coś jak Jeżyce albo Wilda w Poznaniu, ale nie mają takiego klimatu, jak Łódź.
    Jeszcze raz całuję i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Georgeto, bardzo mi zaimponowałaś pisząc po polsku, i to całkiem dobrze :) Nawet, jeśli jest tam jakiś błąd, to nieważne; ważne, że się odważyłaś pisać w tym języku.
    A co do "MK", Georgeta ma rację. Trzeba znaleźć i wykastrować, by się kretyn aby nie rozmnażał ;)
    Pozdrawiam wszystkich mych "Muszkieterów:: Rudolphinę, Georgetę, Helenkę
    i Elizabeth :)
    Wojtek

    OdpowiedzUsuń
  10. What a funny discussion we have here; Atos and his Musketeeressess ... :)
    Poor MK; he had no idea what he started. I almost feel sorry for him, as he is a dead eunuch already :(
    Greetings to All,
    Helenka

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo smieszny dyskusja my zrobili tu :)
    Pozdrawiam tez wszystkie Muszkietery,
    Georgeta

    OdpowiedzUsuń
  12. I am here, girls, calling from Paris. But a call to arms is a call to arms, one for all and all for one :)
    Yes, it became very funny :)
    Greetings to all Musketeresssess,
    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  13. Bo jest fajne; dobra literatura i dobra przyjaznia jest tu :)
    Georgeta

    OdpowiedzUsuń
  14. Dzięki Georgeto!
    PS: Jak coś wróciłam z wywczasów i niebawem spodziewajcie się nowych tekstów ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nieludzki spokój

Znowu jestem sama. W zasadzie nie jestem bardziej sama, niż wczoraj ani bardziej sama, niż jutro. Z tą samotnością jest trochę jak ze świadomością rzeczy, które są nabyte i mamy je niemal od zawsze - są tak codzienne że zapominamy o ich istnieniu. Łapiemy się na tym dopiero gdy ich zabraknie lub gdy napadnie nas melancholia. Wtedy dopiero zdajemy sobie sprawę ze swojego stanu posiadania. I to też raczej wybiórczo. Myśl ludzka jest niestety jak niesforny operator filmowy - chce nagrać dzieło sztuki a wychodzi mu chaotycznie nakręcony czeski film który stawa akcenty nie tam gdzie powinien. Można zatem sądzić, że dopadła mnie lekka melancholia i zaczęłam taksować siebie i swój żywot. No i poczułam się sama. Mało tego! Zdążyłam już nawet wpaść w panikę na ten temat. Poczuć powolne obumieranie czegoś w środku. Jakby w ekspresowym tempie usychało we mnie duże, liściaste drzewo. No ale w zasadzie czego tu się bać? Co tu przeżywać? Wzięłam ostatnio do ręki moją wagę strachów i lęków. Na...

Pociąg do spokoju

Obcość i wyobcowanie. Ulotność, przemijalność, bylejakość, nicość. Łzy same płyną po policzkach. Ręce opadają bezwładnie na kolana, a włosy zmierzwione są i wyblakłe. Takie uczucie ci towarzyszy, jak wtedy, kiedy byłeś małym chłopcem i wracałeś do domu z długiej podróży. Wszystko było niby znane i wiedziałeś gdzie co leży, ale jakieś takie obce, niepokojące i ty jakiś nieswój. Im jesteśmy starsi, tym chwilami jesteśmy coraz bardziej dziećmi. Czujemy to bezpieczeństwo, jakie dawało ciepło słońca i uśmiech najbliższych a zaraz potem poczucie przemijalności tej chwili, że to wszystko już nie wróci. Że możemy mieć inne szczęście, inną bliskość, ale każda przeminie i każda będzie coraz mniej intensywna w porównaniu do poprzedniej. Chwilami osuwasz się w dół, jakbyś zapadał w dziwny, smutny świat, gdzie jesteś nieswój i czujesz wszechobecną śmierć i przemijalność. I to poczucie abstrakcyjności życia: głupoty gonitwy i przeraźliwości ambicji. Pocierasz zimne dłonie o rozpalone łzami pol...

Topory i lustra.

Jestem na dachu. Jest ciepło i przytulnie. Widzę niebo. Widzę wiele jego najpiękniejszych osłon, które dane było mi zobaczyć w życiu. Nawet wtedy, gdy umierałam ze strachu. Głupiego, nieuzasadnionego strachu. Nieba przemieniają się nade mną, jak w fotoplastikonie. Pod każdym z tych niebios byłam kimś innym. Z dystansu czasu oceniam, że byłam szczęśliwą i zupełnie tego nieświadomą. Chciałam być szczuplejsza, bardziej kochana, inteligentniejsza, bardziej..., bardziej ... bardziej, niż jestem. Bo przecież trochę jestem. Nadal nie jestem bardzo , chociaż chciałabym. Łasi się do mnie jakieś stworzenie. Ono mnie bardzo , jak widać z zachowania. Ale czy to bardzo z jego strony nie jest tym, czym jest tylko dlatego, że nie ma skali porównawczej? Zawsze będzie ktoś bardziej i ktoś mniej . Tylko czasem zyskujemy w oczach innych... i chyba nigdy sprawiedliwie. Trzeba się z tym pogodzić. Ludzie to lustra, w których różne kontury się przeglądały - bardziej lub mniej nasycone różnymi barwami....